W wielu instytucjach nie sprawdza się, czy dyplom, świadectwo czy też akt zgonu są autentyczne. Liczba fałszowanych dokumentów rośnie.
W 2013 r. policja stwierdziła ponad 30,3 tys. tego rodzajuprzestępstw. W 2015 r wynik był jeszcze gorszy. Stwierdzono 32 tys. tych przestępstw.
– To tendencja rosnąca – uważa dr Jerzy Pochoński, kryminolog. Po pierwsze rośnie liczba usług reglamentowanych. Dostęp do wielu jest warunkowany posiadaniem pewnych dokumentów, uprawnień czy wniesieniem opłaty. Poza fałszowaniem dokumentów na dużą skalę coraz popularniejsze staje się „drobne" fałszowanie dokumentów, takich jak karty parkingowe czy legitymacje uprawniające do zniżek w komunikacji.
Trudno ścigać
Brakuje ustawy o ochronie dokumentów i lepszych ich zabezpieczeń. W obrocie prawnym funkcjonuje dziś ok. 150 rodzajów dokumentów. – Jest więc co fałszować – mówią karniści. Przyznają też, że wykrycie fałszywego dokumentu jest trudne bo jest to przestępstwo, które najczęściej wychodzi na jaw przy okazji innej działalności. Za przerabianie, podrabianie i używanie fałszywych dokumentów grozi dziś do pięciu lat więzienia. – Nie chodzi o podwyższenie kary tylko o skuteczne ściganie tego rodzaju przestępczości – twierdzi dr Janusz Nowakowski, kryminolog. I przypomina, że podstawowym znamieniem fałszerstwa jest podrobienie dokumentu. Oznacza to produkcję czegoś zupełnie nowego, na wzór już istniejących dokumentów np.: dyplom ukończenia studiów dla osoby, która nie otrzymała absolutorium czy świadectwa dojrzałości dla osoby, która nie zdała egzaminu dojrzałości.
Małe i duże sprawy
Drugi rodzaj fałszerstwa to przerobienie dokumentu już istniejącego. Polega na nadaniu mu cech pożądanych przez sprawcę np.: przerobienie daty na zwolnieniu lekarskim. – Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że już samo posługiwanie się podrobionym czy przerobionym dokumentem jest przestępstwem – mówi dr Nowakowski. I wyjaśnia, że przepis wyraźnie stanowi, że karze podlega osoba przerabiająca, podrabiająca i używająca dokumentu.