Podobają się panu pomysły resortu nauki ws. czesnego czy refundowania zapomóg dla studentów?
Intencje pewnie były dobre, ale studenci zrozumieli, że to jest prośba, żeby niepubliczne uczelnie zrezygnowały ze źródeł utrzymania. Na szczęście zmieniła się narracja i mowa jest o zawieszeniu opłat przez uczelnie publiczne, które mają publiczne źródło finansowania. Doraźne działania i apele nie rozwiązują problemu. U nas 60 proc. studentów pracuje. Nie wiemy, ilu na etat, a ilu w innej formie, ani co będzie, gdy stracą pracę i ograniczą wydatki. Martwię się o ich sytuację ekonomiczną, bo dla naszej gospodarki i kapitału społecznego byłoby wielką stratą, gdyby znaleźli się w próżni ekonomicznej, społecznej i edukacyjnej. Zapomoga może nie starczyć.