Atmosfera wśród kibiców była podgrzewana jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego - fani stołecznego klubu musieli odebrać bilety na mecz w oddalonej o 80 km Hadze, nie jak pierwotnie zakładano Alkmaar. Sama burmistrz miasta miała również opierać się przyjazdowi kibiców z Polski do Holandii. Już samo to działanie zostało oceniane przez część piłkarskiego środowiska jako dyskryminacja polskich sympatyków.
Po zakończeniu spotkania było jeszcze gorzej, doszło do zamieszek między stronami, zarówno kibiców, jak i osób bezpośrednio związanych z klubem ze stolicy, co skończyło się aresztem dla dwóch piłkarzy Legii - Portugalczyka Josue i Serba Radovan Pankov. Według polskiej strony miejscowi funkcjonariusze bezpodstawnie zamknęli stadion, odcinając tym samym część zespołu od osób znajdujących się w autokarze. Pracownicy ochrony obiektu mieli być agresywni, co doprowadziło do przepychanek, szarpany , a następnie uderzony w twarz miał być także prezes Legii, Dariusz Mioduski, który również chciał dostać się do autokaru.
Holendrzy twierdzą jednak, że to Polacy wykazywali agresywne zachowania, kibice mieli atakować miejscowych policjantów.
Czytaj więcej
Radovan Pankov i Josue zostali zwolnieni z aresztu w Alkmaar- poinformował w mediach społecznościowych klub Legia Warszawa.
Sytuacja zdawała się wyglądać jako typowy przykład "słowa przeciwko słowu", Holandia oskarżała Polskę, a Polska broniła się filmikami, na których to miejscowe służby miały zachowywać się niewłaściwie. Te kontrowersje i niejasności doprowadziły do wszczęcia śledztwa w tej sprawie przez polską prokuraturę.