Polski rynek pracy, w tym pracy tymczasowej, musi zmierzyć się z paradoksalnym problemem. To, że brakuje rąk do pracy, wiedzą już wszyscy. Równocześnie jednak pracodawcy mają opory przed sięganiem po osoby w wieku 50+, które chętnie znalazłyby jakieś zajęcie. Z kolei poszukiwani przez firmy ludzie młodzi... nie mają chęci ani do pracy, ani do zdobywania kwalifikacji. Jak to zmienić, to jest wyzwanie na najbliższy czas.
Rynek HR ulega ciągłym zmianom. Zarówno w aspektach prawnych, jak i społecznych. Te pierwsze zdają się mieć na celu z jednej strony uporządkowanie rynku, polskiego, jak i całej UE, a z drugiej zwiększenie kontroli państwa i ochronę pracowników. A aspekty społeczne odnoszą się przede wszystkim do zmian demograficznych, które znacząco wpływają na rynek pracy, a w nim na sposób rekrutacji pracowników. Rekrutacja dzisiaj wygląda zupełnie inaczej niż kilkanaście lat temu i nie tylko dlatego, że dostępne są nowe technologie, ale przede wszystkim dlatego, że zmienia się nasze społeczeństwo.
Szkodzi niska aktywność zawodowa
Polscy przedsiębiorcy mają coraz większe trudności w znajdowaniu odpowiednich kandydatów do zatrudnienia. Od lat widać niedobór talentów na stanowiskach specjalistycznych i menedżerskich, a obecnie coraz trudniej znaleźć ludzi do prac fizycznych na najniższych stanowiskach. Podnoszone stawki i dodatkowe korzyści nie przekonują kandydatów, a spośród tych, którzy podejmują zatrudnienie, wysoki odsetek rezygnuje po kilku dniach lub tygodniach.
Jakie remedium zastosować wobec niedoboru wykwalifikowanych pracowników, widocznego w niemal każdej branży? Coraz dotkliwszy deficyt pracowników zaczyna wręcz zagrażać rozwojowi sektorów produkcji i budownictwa. Co go wywołuje?
Przyczyną jest przede wszystkim niska aktywność zawodowa Polaków. Wystarczy – oprócz stopy bezrobocia – śledzić współczynnik zatrudnienia i skalę bierności zawodowej, żeby wyraźnie zobaczyć źródła problemu. Skala bierności zawodowej to liczba ludzi, którzy nie mają pracy i jej nie poszukują – w Polsce ich liczba na koniec 2016 r. wynosiła 13,4 mln. W tym ok. 5 mln między 25. a 64. rokiem życia. To ogromny zasób, którego jak dotąd nie udało się pracodawcom uruchomić.