Tak to czuję. Także wyborcy Prawa i Sprawiedliwości zaczynają mieć wątpliwości. Dla mnie np. sprawa sądów jest oczywista, natomiast część wyborców PiS, dla których to, co robiła ta partia wcześniej, było oczywiste, teraz ma wątpliwości – coś tu nie gra, oni przeginają. Tak samo ten język, którego używa Andrzej Duda, to jest język absolutnie zaczerpnięty z czasów gomułkowskich. Myślę, że coraz więcej ludzi po stronie Andrzeja Dudy czy Prawa i Sprawiedliwości widzi to, że to nie jest polityk, który jest absolutnie niezależny i sam podejmuje decyzje. Tacy wyborcy mówią też bardzo często, że to nie jest do końca dobrze, iż wszystkie instytucje państwowe są w rękach jednej partii politycznej, bo to jest groźne.
Z kolei z drugiej strony – ja to widziałem w Poznaniu bardzo wyraźnie – jest energia, której na pewno zabrakło większości opozycji w 2015 roku. My widzieliśmy ją wtedy w Nowoczesnej, ale tej energii nie było wtedy aż tak dużo. Teraz jest tego dużo więcej. Moim zdaniem ona rośnie. Widzę to na Twitterze, na Facebooku, widzę komentarze, widzę zaangażowanie ludzi.
Senat rzeczywiście coś zmienił w tej kwestii? Naprawdę daje nadzieję wyborcom? Czy wyborcy inaczej podchodzą do opozycji po tym, jak wygrała w Senacie?
Ja tak to czuję. Wybory do Senatu pokazały, że wyborców opozycji jest po prostu więcej, a wybory sejmowe wygrało nie Prawo i Sprawiedliwość, tylko metoda D'Hondta. To po pierwsze. Po drugie, Senat pokazuje zapomnianą formę uprawiania dyskusji. W Senacie przecież nad tzw. ustawą represyjną faktycznie realna dyskusja, bez przerywania, z wysłuchiwaniem argumentów, trwała 30 dni. Po trzecie, Senat pokazał też nowy format polityka – marszałek Tomasz Grodzki jest taką osobą, która dla bardzo wielu wyborców została dopiero teraz odkryta. Po czwarte, pokazuje metody postępowania PiS – to, co robi, jak próbuje teraz zniszczyć marszałka, też daje do myślenia bardzo wielu osobom.
Autopromocja
Orzeł Innowacji
Ogłoszenie wyników już 5 czerwca. Zapisz się, aby wziąć udział w gali.
WEŹ UDZIAŁ
Powiedział pan, że w kampanii trzeba będzie „gryźć trawę". Myśli pan, że pani wicemarszałek też będzie się wykazywała takim zaangażowaniem?
Jestem przekonany, że tak. Widzę w Małgorzacie Kidawie-Błońskiej determinację, chęć wygrania. Widzę, jak umiejętnie rozmawia z ludźmi i jaki budzi entuzjazm. Ostatnio np. na spotkaniu w Zgierzu – duża sala, a zabrakło miejsc, ludzie musieli stać. Widzę, jak wicemarszałek rozmawia bezpośrednio na ulicy, ale też widzę, jak bardzo czuje, że te wybory są fundamentalne i jak czuje tę odpowiedzialność na sobie, i jak bardzo chce wygrać. Gdy dołączymy do tego naszą energię i zaangażowanie, które nam towarzyszą od powstania Nowoczesnej, i zaangażujemy ludzi, którzy naprawdę chcą wygrać, którzy wiedzą, że to są najważniejsze wybory, to one są do wygrania, właśnie z Małgorzatą Kidawą-Błońską.