Amerykanie odwracają się od Trumpa. Obiecywał złoty wiek, a gospodarka się kurczy

Jeśli jest jeden powód, dla którego wyborcy odsunęli Joe Bidena od władzy, to była nim drożyzna. Ale wprowadzając karne cła, administracja prezydenta Donalda Trumpa jeszcze bardziej podbija wzrost cen.

Publikacja: 05.03.2025 04:34

Protest w Nowym Jorku

Protest w Nowym Jorku

Foto: REUTERS/Mike Segar

Czarne chmury zaczynają się zbierać nad Donaldem Trumpem. Gdy pięć tygodni temu obejmował urząd prezydenta, ogłosił, że oto rozpoczyna się „złoty wiek Ameryki”. Jednak cała seria danych pokazuje, że dzieje się odwrotnie. Rezerwa Federalna właśnie poinformowała, że zamiast rosnąć o 2,3 proc., gospodarka amerykańska skurczy się o 1,5 proc. w pierwszym kwartale tego roku. Jeśli to się nie zmieni w drugim kwartale, trzeba będzie mówić o recesji.

Załamuje się zaufanie konsumentów, a na rynku nieruchomości od dawna nie było takiego marazmu. Z prezydentem, któremu każdego dnia wpada nowy szalony pomysł do głowy, nie bardzo można planować przyszłość. Do góry szybuje też bezrobocie. A to dopiero początek, bo na polecenie Elona Muska mnożą się zwolnienia w agencjach rządowych. 

Najważniejsza dla poparcia Trumpa jest jednak inflacja. Przed wyborami w listopadzie aż 32 proc. Amerykanów wskazywało właśnie na nią jako główny czynnik decydujący o wyborze tego lub innego kandydata. W tej grupie 81 proc. postawiło wtedy na Trumpa. Jednak dane za styczeń pokazują ponowne przyspieszenie tempa wzrostu cen do 3 proc. w skali roku. 

Meksyk dokonał cudu i w miesiąc zatrzymał niemal całą nielegalną imigrację do USA. A i tak Trump go ukarał

We wtorek Trump wprowadził karne 25-proc. cła na import z dwóch krajów, które są najważniejszymi partnerami handlowymi USA: Meksyku i Kanady. 10-proc. cła zostały także nałożone na Chiny, przy czym miesiąc temu takie samo obciążenie zostało już wprowadzone na import z tego kraju. Łącznie jest to więc 20 proc.

Biały Dom przekonuje, że to nie spowoduje kolejnego wzrostu cen. Doradca ekonomiczny prezydenta Peter Navarro dowodzi, że efekty wyższy kosztów zostaną skompensowane obniżeniem cen energii dzięki m.in. zniesieniu restrykcji ekologicznych, liberalizacji regulacji gospodarczych oraz obniżeniem kosztów działania administracji, m.in. dzięki wspomnianym zwolnieniom w administracji.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Czy Donald Trump okaże się ojcem europejskiej jedności

Ekonomiści się z tym jednak nie zgadzają. Bardzo wiele produktów konsumpcyjnych sprowadzanych z Meksyku, Kanady i Chin nie da się zastąpić lokalną produkcję. Importerzy przerzucą więc koszty nowych ceł na konsumentów. W pierwszej kolejności, w ciągu najbliższych tygodni, będzie to widoczne na rynku żywności. Tu termin przydatności do produkcji jest krótki, a nowa partia dostaw będzie już miała nową cenę. Dotyczy to wielu produktów meksykańskich, od awokado po pomidory czy szparagi. Szacuje się także, że średnia cena nowego auta wzrośnie o 2,5 tys. dolarów. A to dlatego, że ogromna większość z nich w czasie procesu montażu przekracza wielokrotnie granicę z Meksykiem i Kanadą. Najbardziej odczuje to amerykański General Motors, który 40 proc. swoich samochodów wytwarza we wspomnianych państwach.

Należy też się liczyć ze wzrostem przynajmniej o 10 proc. cen benzyny, bo poważną część ropy Amerykanie sprowadzają z Kanady. Podobnie gdy idzie o nowe domy, z których wiele jest w USA budowanych z drewna. Większość z niego jest sprowadzana z Kanady. W kolei z powodu karnych ceł na import z Chin amerykańscy konsumenci muszą liczyć się ze wzrostem cen telefonów komórkowych, komputerów czy zabawek. 

Groźba ceł miała teoretycznie być narzędziem wymuszenia ustępstw na partnerach USA. Miesiąc temu w rozmowie z prezydent Meksyku Claudią Sheinbaum Trump zawiesił ich wprowadzenia pod warunkiem, że zostanie ukrócona nielegalna imigracja. Tak się też stało: potok osób próbujących sforsować południową granicę Stanów wysechł niemal do zera. Mimo tego nadzwyczajnego osiągnięcia prezydent USA wprowadził cła. Meksykańskie władze mogą teraz bez trudu ponownie uwolnić falę emigrantów.

Trump chce doprowadzić do ponownego rozwoju produkcji w USA. Wątpliwe, aby to się udało

Deklarowanym celem Trumpa jest wyrównanie potoków handlu i odwrócenie dezindustrializacji kraju. W ciągu 40 lat liczba miejsc w pracy w przemyśle USA załamała się z 19,6 do 12,8 mln. Tak się stało, bo produkcja za granicą okazała się tańsza czy też lepsza. Odwrócenie tej tendencji, jeśli w ogóle będzie możliwe, zajmie jednak dużo więcej lat, niż pozostało Trumpowi do oddania władzy.

Czytaj więcej

Trump, najlepszy przyjaciel Putina

Po pięciu tygodniach na urzędzie sondaże nie są dla Trumpa korzystne. Tylko 40 proc. Amerykanów uważa, że „kraj idzie w dobrym kierunku”, a 52 proc. ma przeciwne zdanie. Poparcie dla samego prezydenta spadło do 48 proc. (52 proc. nie aprobuje już jego działań). Ten wskaźnik jest szczególnie niski u czarnoskórych (28 proc.), Latynosów (41 proc.), młodszych wyborców (41 proc.) i kobiet (42 proc.). Z kolei w sondażu dla Reutersa w ciągu miesiąca udział Amerykanów, którzy uważają, że gospodarka zmierza w złym kierunku, wzrósł z 43 do 53 proc.

Przede wszystkim jednak kraj pozostaje głęboko podzielony pod względem politycznym. O ile 90 proc. wyborców demokratycznych odrzuca sposób, w jaki Trump sprawuje swój urząd, to 90 proc. wyborców republikańskich aprobuje go. 

Czarne chmury zaczynają się zbierać nad Donaldem Trumpem. Gdy pięć tygodni temu obejmował urząd prezydenta, ogłosił, że oto rozpoczyna się „złoty wiek Ameryki”. Jednak cała seria danych pokazuje, że dzieje się odwrotnie. Rezerwa Federalna właśnie poinformowała, że zamiast rosnąć o 2,3 proc., gospodarka amerykańska skurczy się o 1,5 proc. w pierwszym kwartale tego roku. Jeśli to się nie zmieni w drugim kwartale, trzeba będzie mówić o recesji.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Mike Waltz: Trwają ustalenia terminu negocjacji z Rosją
Polityka
Ambasador Ukrainy i rzecznik Zełenskiego prostują słowa Trumpa o „liście”
Polityka
Donald Trump w orędziu świętuje burzliwy początek kadencji, ignoruje krytykę
Polityka
Orędzie Donalda Trumpa. Jeden z parlamentarzystów wyprowadzony z sali
Polityka
13-latek został agentem Secret Service w czasie orędzia Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”