Pierwszy test Europa zdała w miniony weekend. Przywódcy najważniejszych krajów naszego kontynentu przyjęli w Londynie Wołodymyra Zełenskiego z pełnym szacunkiem. Pokazali, że Ukraińcy nie są sami, a Trump nie jest w stanie ofiarować Moskwie Ukrainy na tacy. – Bez Ameryki nie ma pan żadnych atutów – usłyszał w Gabinecie Owalnym Zełenski. Okazało się, że amerykański prezydent raz jeszcze minął się z rzeczywistością.
Nie koniec na tym. Lansując plan pokojowy dla Ukrainy, Emmanuel Macron i Keir Starmer odebrali Ameryce inicjatywę dyplomatyczną.
W świecie Trumpa nie ma miejsca na zjednoczoną Europę
Ale to dopiero początek. Europa będzie musiała zrobić niepomiernie więcej, aby wybić się na samodzielną potęgę wojskową i polityczną. Wyboru jednak nie ma. W świecie Trumpa, gdzie Ameryka, Chiny i Rosja zamierzają między sobą wykroić strefy wpływów, nie ma miejsca dla zjednoczonej Europy. W zeszłym tygodniu powiedział to zresztą sam prezydent USA. – Unia została utworzona po to, aby nas prześladować – uznał.
Pierwszą poważną przeszkodą dla Europejczyków będzie to, czy faktycznie zdołają opracować wiarygodny plan dla Ukrainy. Jego kluczowym elementem jest europejska misja wojskowa, która miałaby gwarantować, że Putin tym razem nie złamie zapisów ewentualnego pokoju. Jednak poza Francją i Wielką Brytanią niewiele krajów garnie się do tej inicjatywy. Są wśród nich Holandia i Dania, ale nie Polska, Hiszpania, Włochy i Niemcy. Starmer nie wyobraża sobie misji bez zabezpieczenia ze strony Ameryki, czego niemal na pewno nie będzie. Na europejskie gwarancje bezpieczeństwa nie zgodzi się też Putin, dopóki nie poczuje, że jego brutalny reżim może upaść.
Czytaj więcej
Donald Trump, zamiast być liderem wolnego świata, upokarza przywódcę walczącego o wolność narodu. To zachęci Putina do eskalacji wojny.