We wtorek pod Pomnikiem Ofiar Tragedii Smoleńskiej, znajdującym się na Placu Piłsudskiego w Warszawie, odbył się briefieng prasowa Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS zapowiedział w poniedziałek "całotygodniowy cykl", podczas którego mówić ma o „"różnych aspektach obecnego czasu, ostatniego roku". - O aspektach, które nie skłaniają do optymizmu, bo to był bardzo zły rok dla Polski - zaznaczał polityk.
Na placu Piłsudskiego pojawili się nie tylko politycy PiS, ale także protestujący, którzy podczas przemówienia polityka krzyczeli hasło "kłamca".
Jarosław Kaczyński: 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku doszło do zamachu na zlecenie Putina
Briefieng prasowy odbył się w kolejną miesięcznicę katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku. - 14 lat i osiem miesięcy temu doszło do wielkiej zbrodni – zamachu na samolot, który wiózł delegację polską z prezydentem RP, z moim bratem Lechem Kaczyńskim i jego małżonką. Samolot wiózł wielu przedstawicieli polskiej elity politycznej, wojskowej, duchowieństwa. Ten zamach został dokonany – co do tego nie ma żadnych wątpliwości – na zlecenie Władimira Putina. Ci, którzy tutaj stoją, to jest agentura Putina – zaznaczył Jarosław Kaczyński, mówiąc o protestujących na placu Piłsudskiego.
Czytaj więcej
"Pieniędzy nie ma i nie będzie" – ta zasada wróciła (...) Trzeba powiedzieć to społeczeństwu, które w niemałej mierze – biorąc pod uwagę przewagę medialną drugiej strony – jest pod wpływem czegoś, co naprawdę przypomina PRL - powiedział podczas konferencji prasowej prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Jak stwierdził prezes PiS, "nasze państwo jest ciągle bezradne wobec tej agentury”. - Nie do końca wiadomo, czy dlatego, że chce być bezradne, czy nie potrafi nie być bezradnym. Przyjdzie czas, że to się skończy. Mamy do czynienia z permanentnym łamaniem prawa, także przez obecne władze. Poprzednie władze trzymały grupę awanturników i agentów z daleka od nas, dziś tak nie jest. Miejmy nadzieję, że przyjdzie czas sprawiedliwości – że ci, którzy w Polsce odpowiadają za doprowadzenie do tej katastrofy, zostaną odpowiednio ocenieni przed sądy. A jeżeli sądy uznają ich za winnych, to zostaną ukarani - powiedział Kaczyński. - Ta grupa awanturników znajdzie się tam, gdzie jej miejsce – w zakładach karnych, mam nadzieję, że na długie lata - dodał.