Młody doradca Donalda Tuska. Ojciec Franciszka Bielowickiego należy do najhojniejszych darczyńców PO

Od lipca premierowi doradza Franciszek Bielowicki, syn znanego przedsiębiorcy – dowiedziała się „Rzeczpospolita”. Opozycja pyta, czy na decyzję o zatrudnieniu miały wpływ hojne wpłaty ojca na rzecz partii Tuska.

Publikacja: 24.09.2024 04:30

Donald Tusk

Donald Tusk

Foto: PAP/Maciej Kulczyński

Prezes rady ministrów Donald Tusk do połowy lipca miał dość skromny gabinet polityczny, składający się z trzech osób: szefa gabinetu Pawła Grasia oraz dwóch głównych doradców, zajmujących się polityką historyczną: Wojciecha Dudy i Grzegorza Fortuny. Ci dwaj ostatni doradzali też Tuskowi za pierwszych rządów PO. Wszyscy trzej, tak jak Tusk, są po sześćdziesiątce, znają premiera i współpracują z nim od dziesięcioleci.

15 lipca do gabinetu politycznego dołączył ktoś, kto wyłamuje się z tego szablonu. Doradcą premiera został zaledwie 23-letni Franciszek Bielowicki.

Zdaniem KPRM o zatrudnieniu młodziutkiego doradcy zdecydowały kwalifikacje

W specjalnym kwestionariuszu wpisał, że w trzyletnim okresie poprzedzającym zatrudnienie w KPRM prowadził własną firmę Warsaw Memetica, zajmującą się marketingiem i reklamą, oraz pracował na umowie zlecenie w Platformie Obywatelskiej.

Dlaczego w tak młodym wieku dostał tak prestiżową pracę? Centrum Informacyjne Rządu wyjaśnia, że „ukończył on studia na dwóch wydziałach (ekonomii i filozofii) na University of Chicago, jednym z najlepszych uniwersytetów na świecie”, a w środowisku PO działa od lat. „Pan Franciszek aktywnie uczestniczył w wielu kampaniach wyborczych, w szczególności w kampanii poprzedzającej zeszłoroczne wybory parlamentarne, w tegorocznej kampanii samorządowej oraz do Parlamentu Europejskiego, a także w kampanii prezydenckiej z 2020 roku” – wylicza CIR.

Jednak w Platformie Obywatelskiej nazwisko Bielowicki znane jest nie tylko z powodu Franciszka, lecz również jego ojca – Grzegorza Bielowickiego.

Ojciec doradcy Tuska należy do najhojniejszych darczyńców Platformy Obywatelskiej

Jest on przedsiębiorcą, założycielem i partnerem zarządzającym funduszu Tar Heel Capital. Fundusz ten znany jest z szeregu udanych inwestycji, m.in. w notowany na giełdzie RADPOL czy Metalplast-System, jednak jeszcze w latach 90. niewiele brakowało, by Bielowicki zamiast do biznesu trafił do polityki. W latach 1994-1996 był pierwszym przewodniczącym Stowarzyszenia Młodzi Demokraci, ówczesnej młodzieżówki Unii Wolności. Przed rokiem mówił Wirtualnej Polsce, że w tamtym okresie poznał Donalda Tuska, choć „on zapewne tego nie pamięta”.

W pamięć polityków PO mogły za to zapaść hojne przelewy Grzegorza Bielowickiego na rzecz partii. Z rejestru wpłat Platformy Obywatelskiej wynika, że w ostatnich kilkunastu miesiącach trzykrotnie robił przelewy na rzecz PO, w sumie na kwotę 107,4 tys. zł. Po raz ostatni 50 tys. zł przelał na dwa miesiące przed zatrudnieniem syna w KPRM.

Z kolei zanim Franciszek Bielowicki został doradcą premiera, jego firma Warsaw Memetica podpisała kilka umów z PO. Dotyczyły m.in. prowadzenia portali społecznościowych i produkcji materiałów wideo. Najwyższa z nich opiewała na kwotę 30 tys. zł miesięcznie. Jak długo obowiązywała, z partyjnego rejestru umów wprost nie wynika.

Opozycja pyta, czy inna młoda osoba o tych samych kwalifikacjach też dostałaby tak prestiżową posadę

– Nie miałem żadnego wpływu na zatrudnienie mojego syna ani w jego obecnym miejscu pracy, ani wcześniej – przekonuje Grzegorz Bielowicki, a w podobny sposób na nasze pytania odpowiedziało Centrum Informacyjne Rządu.

Te zapewnienia nie przekonują opozycji. – Funkcja doradcy premiera może nie jest atrakcyjna finansowo, ale może wiązać z dużymi możliwościami działania i jest bardzo pożądaną pozycją w CV młodego człowieka. Taki ktoś staje się z automatu kimś wpływowym. Pojawia się pytanie, czy inna młoda osoba o równie wysokich kompetencjach, ale bez ojca wpłacającego na rzecz PO, również dostałaby tę posadę – zastanawia się poseł PiS Bartosz Kownacki.

Czytaj więcej

20-letni polityk PiS doradcą Macierewicza

Przypomina, że przed laty politycy PO drwili z Edmunda Jannigera, młodego doradcy szefa MON Antoniego Macierewicza, co dziś okazuje się być bronią obosieczną. – Różnica jest taka, że ojciec Jannigera nie wpłacał na PiS – dodaje Kownacki.

To nie pierwsze podobne kontrowersje. W lipcu wywołała je asystentka społeczna Tuska, była stylistka rzęs

W dodatku Franciszek Bielowicki to nie pierwsza kontrowersyjna postać w otoczeniu premiera. W lipcu media obiegła informacja, że asystentką społeczną Donalda Tuska jako posła została Kristina Voronovska, Ukrainka, która w ostatnich latach pracowała jako stylistka rzęs w salonie Dream of Beauty, a potem w Biurze Krajowym PO. Szef KPRM Jan Grabiec tłumaczył, że jest ona magistrem ekonomii i pracowała w bankach, a po przeprowadzce do Polski nie mogła znaleźć początkowo pracy odpowiadającej jej kwalifikacjom, stąd zatrudnienie w salonie kosmetycznym. I zapewnił, że została sprawdzona przez służby.

W przypadku Bielowickiego Centrum Informacyjne Rządu wyjaśnia, że doradca prezesa Rady Ministrów jest jedynie nazwą stanowiska. „Nie oznacza to, że jest on bezpośrednim doradcą premiera w zwyczajowym rozumieniu, to jest forma zaszeregowania w gabinecie politycznym” – pisze CIR.

Dodaje, że Bielowicki wspiera KPRM w zakresie „komunikacji rządowej w internecie i mediach społecznościowych”. Zgodnie z niewaloryzowanym od wielu lat rządowym rozporządzeniem, na tym stanowisku można zrobić między 4,5 a 5,5 tys. zł brutto.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Nowa Skoda Kodiaq. Liczą się konie mechaniczne czy design?
Tu i Teraz
Nowa Skoda Superb. Komfort w parze z technologią
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS wypowiedzieli się w sprawie Beaty Szydło
Polityka
Andrzej Duda o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu. „Wpisuje się w politykę Putina”
Polityka
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry