Michał Kuczmierowski: Prokuratura doskonale wie, gdzie jestem, bo monitoruje mój telefon. Na Cyprze nie byłem

Prowadzona jest medialna kampania, której celem jest zaszczucie mnie. Puszczane są przez prokuraturę do wybranych „zaufanych” mediów zmanipulowane przecieki z postępowania – mówi Michał Kuczmierowski, były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.

Publikacja: 29.08.2024 15:33

Michał Kuczmierowski, były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych

Michał Kuczmierowski, były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych

Foto: PAP/Artur Reszko

Michał K. czy Michał Kuczmierowski?

Michał Kuczmierowski. Nie mam sobie nic do zarzucenia. W postępowaniu sądowym dowiodę swojej niewinności. Zawsze działałem zgodnie z przepisami i interesem publicznym.

To dlaczego pan się ukrywa?

To kłamstwo i cyniczna wrzutka do mediów. W żadnym razie się nie ukrywam.

Stołeczna policja przy okazji opublikowania listu gończego twierdzi, że pan się ukrywa. 

Przez dziewięć miesięcy, odkąd rozpoczęły się przesłuchania i miałem przeszukanie w mieszkaniu, które było widowiskowe, ale nic nowego nie wniosło do sprawy, bo żadnych dokumentów u mnie nie znaleziono, byłem do dyspozycji prokuratury. I w kontakcie z CBA, odpowiadając niezwłocznie na wszystkie ich pisma.

Czytaj więcej

Poszukiwany listem gończym Kuczmierowski mówi, gdzie jest. "Szukam pracy"

Dopiero w lipcu, po kilku miesiącach poszukiwania pracy i publicznym linczowaniu mnie w mediach przez rząd i prokuraturę, zdałem sobie sprawę, że w Polsce nie znajdę pracy, wyjechałem za granicę. Mam trójkę dzieci i dlatego wyjechałem do Londynu za pracą – mam tu kontakty i wieloletnie relacje. W międzyczasie pojechaliśmy z rodziną do Turcji na urlop. Akurat wtedy prokuratura postanowiła dokonać zatrzymania. To zatrzymanie miało być dwa dni przed konferencją prasową premiera Donalda Tuska o rozliczeniach PiS – a posiedzenie sądu aresztowego zapewne tuż przed tą konferencją. Ja miałem być głównym bohaterem. Musiał być obrazek i głowa przyniesiona na tacy. Taka to uśmiechnięta Polska i odpolityczniony wymiar sprawiedliwości.

Sąd aresztowy odbył się, kiedy byłem za granicą. Doręczenie wezwania odbyło się w sobotę, trzy dni robocze przed rozprawą. Nie było czasu na zapoznanie się z dokumentami, a tym bardziej na przygotowanie wniosku o list żelazny.

Ale skoro jest pan niewinny, to czemu pan nie wróci?

Nie zamierzam uciekać ani się chować, ani nie wracać.

Czytaj więcej

Były szef RARS Michał Kuczmierowski poszukiwany listem gończym

To w przyszłym tygodniu pijemy kawę w Warszawie?

Chyba jeszcze nie. Wnioskowaliśmy z moim obrońcą mecenasem Luką Szaranowiczem o odroczenie posiedzenia sądu aresztowego, bym mógł się stawić i złożyć wyjaśnienia osobiście. Sąd się do tego wniosku nie przychylił i wydał postanowienie o areszcie tymczasowym. Chciałem przyjechać do Polski i bronić się bez oczekiwania jakichkolwiek gwarancji, ale z zachowaniem prawa do przygotowania się do obrony. Sąd nie dał mi takiej szansy i to dało mi do myślenia, czy nie lepiej spróbować bronić się przed sądem brytyjskim. Zaskarżamy tę decyzję i składamy wniosek o wydanie listu żelaznego, który umożliwi mi odpowiadanie z wolnej stopy. Takie przysługuje mi prawo i chcę z niego skorzystać. Jednocześnie nie zamierzam być pacynką w teatrzyku PO na temat rozliczeń PiS. 

Nie brzmi to przekonująco.

Brzmi prawdziwie. Od kilku miesięcy prowadzona jest medialna kampania, której celem jest zaszczucie mnie i zdyskredytowanie. Puszczane są przez prokuraturę do wybranych „zaufanych” mediów zmanipulowane przecieki odnośnie do prowadzonego postępowania, przekazywane wybiórczo niejawne dokumenty, które mają budować atmosferę skandalu i uwiarygadniać moją winę, budowana jest narracja, która ma mnie oczernić i zniszczyć. Wykorzystywani są do tego „ujawniania sprawy” dziennikarze o wątpliwej reputacji, którzy w sądach przegrywają kolejne sprawy o zniesławienie.

Nasuwa się pytanie obnażające prawdziwe intencje prokuratury w tej sprawie – czy wszczęto z urzędu postępowanie karne w sprawie ujawniania publicznie informacji z toczącego się postępowania przygotowawczego, tj. art. 241 k.k., przed przedstawieniem komukolwiek zarzutów, a konkretnie w dniach od 3 do 6 czerwca przez „usłużne” media, bezpośrednio przed wyborami do parlamentu europejskiego? Jeżeli tych informacji dziennikarzowi udzieliła sama prokuratura, to opinia publiczna powinna się o tym dowiedzieć.

A co, jeśli pan nie dostanie tego listu żelaznego?

Wówczas będę sięgał do innych narzędzi prawnych. Zakładam, że wtedy zostanie wydany międzynarodowy list gończy. Ja będę się starał o taki status prawny w Wielkiej Brytanii, bym mógł odpowiadać z wolnej stopy. Nigdzie nie uciekam.

Po prostu pan nie wraca.

I znowu się poruszamy wokół wrzutki, że się ukrywam – jeszcze do niedawna na tureckiej części Cypru. Tymczasem jestem pewien, że prokuratura doskonale wie, gdzie jestem, bo monitoruje mój telefon. A na Cyprze ani razu nie byłem. Jeżeli sąd aresztowy zgodziłby się odroczyć tamto posiedzenie, to byłbym już w Polsce i prezentował osobiście swoją argumentację. 

Ale pana nie ma.

To w wyniku działań prokuratury mamy bałagan. Prokuratura, wiedząc, że nie ma mnie w kraju, bo wyjechałem na zaplanowane wakacje, rozpoczęła moje zatrzymanie i aresztowanie, zdając sobie sprawę z tego, że będą one nieskuteczne. Ale miało być medialnie i głośno – taki zarzut, że się ukrywam, dobrze się sprzedaje w mediach. Jestem tu, gdzie jestem, i chcę skorzystać z procedury odwoławczej. Obawiam się tego, że w wyniku działań medialnych rządu już zostałem osądzony. Nie wierzę w niezawisłość polskiego wymiaru sprawiedliwości. 

Z tym że to nie prokuratorzy wyjechali, tylko pan.

Paweł Szopa składał do RARS oferty jak każdy inny. (...) Wiele postępowań zakupowych przegrał, a kiedy nie wypełniał zapisów umów, płacił odpowiednie kary umowne.

Michał Kuczmierowski

Prokuratorzy zamknęli w areszcie matkę samotnie wychowującą dziecko tylko po to, żeby pod wpływem nacisku wymusić na niej odpowiednie zeznania, które miały mnie obciążyć. Miałem prawo do wyjazdu, jak każdy obywatel. Nie miałem zakazu opuszczania kraju. Ale nie miałem też możliwości znalezienia pracy z powodu nagonki medialnej. W kilku miejscach dostałem jasny komunikat, że do wyjaśnienia tej sprawy mnie nie zatrudnią. Podkreślę, że przez ostatnie kilka miesięcy prokuratorzy nawet do mnie nie zadzwonili ani nie spytali, jak mi doręczyć wezwanie. A przecież wiedzieli dokładnie, gdzie jestem, wycieczkę rodzinną wykupiliśmy normalnie z wyprzedzeniem, w biurze podróży. Ci, którzy podejmowali decyzję o próbie zatrzymania, dokładnie wiedzieli, że jestem za granicą. Chodziło o to, by podgrzać atmosferę. Chcę wyjaśnienia tej sprawy i nigdzie nie uciekam.

Porozmawiajmy więc o tej sprawie. Jest pan członkiem zorganizowanej grupy przestępczej?

Przecież to brzmi kuriozalnie. Ktoś, kto formułuje taki zarzut, chyba nie do końca zna przepisy. Ten zarzut jest chybiony i postawiony tylko na potrzeby politycznej nawalanki.

Ale na kontach Pawła Szopy znalazły się setki milionów złotych, które zostały przelane z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, której pan był prezesem.

To tym bardziej argument, że nie było żadnego przekrętu. Paweł Szopa składał do RARS oferty jak każdy inny. On składał oferty na profesjonalne generatory prądu do zasilania szpitali, centrów dowodzenia czy szkół. Tego sprzętu wówczas nigdzie nie było w Europie. Dlatego zwróciliśmy się do przedsiębiorców, którzy mieli kontakty z Chinami. Paweł Szopa wykazał się w pandemii wyjątkowymi kontaktami w tym kraju, on dostarczył ten sprzęt w rynkowych cenach. To było konkurencyjne postępowanie, transparentne. Otrzymaliśmy wówczas różne oferty. Sprzęt od Szopy dojechał do Polski i został przekazany zgodnie z przeznaczeniem do Ukrainy – służy w kraju, w którym toczy się wojna. Co więcej, patrząc wstecz, Szopa wiele postępowań zakupowych przegrał, a kiedy nie wypełniał zapisów umów, płacił odpowiednie kary umowne. Mam nadzieję, że uczciwy proces to wykaże. 

Wyjaśnienie tych milionów na koncie Szopy jest chyba inne. Spółki Pawła Szopy dostarczyły przecież kierowanej przez pana agencji agregaty prądotwórcze za 350 milionów złotych, mimo że sam wcześniej kupił je w Chinach za niecałe 70 milionów złotych. I w dodatku wadliwe.

Dzisiejsza fałszywa nagonka medialna i oskarżenia w stosunku do nas sprawiają, że w przyszłości w kryzysie żaden urzędnik (...) nie podejmie potencjalnie ryzykownej, szybkiej decyzji, co grozi paraliżem państwa.

Michał Kuczmierowski

Agencja przeprowadziła konkurencyjne i transparentne postępowanie zakupowe, z którego zgromadzona jest cała dokumentacja – wybraliśmy dostawcę, który gwarantował dobre ceny, produkty zgodne z naszymi oczekiwaniami i terminowe dostawy, co było w tamtym czasie krytyczne. Zapłaciliśmy rynkowe ceny za bardzo dobry towar, który został do nas dostarczony i dzisiaj z powodzeniem służy w państwie objętym wojną. Jako zamawiający nie mamy dostępu do kosztów dostawców i nie wiemy, jakie są marże, ale na pewno inne niż to, co podają media. Proszę pamiętać, że poza kosztami agregatów doszedł bardzo drogi koszt transportu, w dużej mierze lotniczego, bo Komisja Europejska oczekiwała, że sprzęty dotrą jak najszybciej, a dodatkowo dostawy są objęte serwisami i gwarancją. Nie znam szczegółów finansowych, ale z doświadczenia wiem, że wygląda to inaczej, niż prezentują to media na podstawie przecieków z prokuratury. A co do jakości – do dzisiaj jestem w kontakcie z Ukraińcami, którzy użytkują ten sprzęt i są z niego bardzo zadowoleni, nie zgłaszali nigdy żadnych zastrzeżeń.

Akceptował pan „zlecenia zakupu towarów i usług z wyłączaniem ustawy prawo zamówień publicznych, korzystając powszechnie z zapisów obejmujących jedynie sytuacje wyjątkowe”?

Agencja zawsze postępowała zgodnie z obowiązującymi przepisami i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Byliśmy objęci kilkoma trybami zamówień – prawem zamówień publicznych, zakupami z wyłączeniem jawności oraz zakupami w ramach działań antykryzysowych. Musieliśmy działać sprawnie i elastycznie żeby przede wszystkim zapewnić odpowiednie wyposażenie. Tak było w czasie Covid-19, wsparcia polskich służb przy zabezpieczeniu wschodniej granicy czy w ramach wsparcia Ukrainy walczącej z napaścią rosyjską. Byliśmy skuteczni w kryzysach, żeby potrzebny sprzęt trafił wtedy, kiedy był niezbędny. Dzisiejsza fałszywa nagonka medialna i oskarżenia w stosunku do nas sprawiają, że w przyszłości w kryzysie żaden urzędnik w obawie przed takimi konsekwencjami nie podejmie potencjalnie ryzykownej, szybkiej decyzji, co grozi paraliżem państwa.

A znał pan wcześniej Pawła Szopę?

Z okresu Covid-19, gdy jak wielu innych przedsiębiorców przysyłał nam różne oferty i dostarczał odpowiednie produkty z odpowiednimi certyfikatami. Poznaliśmy się wtedy, ale nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów poza tymi zawodowymi. I to też bardzo sporadycznie.

Szopa nie finansował pana kampanii wyborczej?

Chyba pan oszalał, nie było takiej sytuacji. 

Jedna z teorii mówi o tym, że te pieniądze, które zarobił, miały sfinansować prawicowe fabryki trolli.

To absurdalny pomysł. Nie mam takiej wiedzy ani nie widzę żadnych przesłanek, które mogłyby świadczyć, że tak jest. Jeszcze niedawno czytałem, że te pieniądze miały trafiać do mnie i miałem z tego czerpać korzyści. Totalne bzdury.

Teraz jest pan w Londynie i szuka pracy. Gdzie pan będzie za kilka tygodni?

Czekam na rozpatrzenie zażalenia i wniosku o list żelazny. Zakładam, że zostanie to rozpatrzone pozytywnie. Jestem przekonany, że prokuratura i sąd przyjmą moje argumenty i ten list otrzymam. To się powinno wyjaśnić w najbliższych tygodniach.

Michał K. czy Michał Kuczmierowski?

Michał Kuczmierowski. Nie mam sobie nic do zarzucenia. W postępowaniu sądowym dowiodę swojej niewinności. Zawsze działałem zgodnie z przepisami i interesem publicznym.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż: Czy, zdaniem Polaków, PiS może wrócić do władzy po wyborach?
Polityka
Sondaż: KO na czele, jedna partia traci najwięcej
Polityka
W PiS kryzys, ale i Schadenfreude. Donald Tusk ogłasza "demokrację walczącą"
Polityka
Szef klubu Polski 2050: Hołownia najlepiej wpisuje się w standardy prezydenckie prezesa PiS
Polityka
Radosław Sikorski "wkręcony" przez rosyjskich pranksterów. Dołączył do długiej listy
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne