„Albo silna, bezpieczna Polska w zjednoczonej Europie, albo samotny i pogrążony w chaosie kraj wystawiony na rosyjskie prowokacje i dywersję – o tym będą wybory europejskie. Nie stać nas na niską frekwencję. Taka lekcja z dzisiejszych wyborów”– napisał w oświadczeniu na serwisie X (dawniej Twitter) premier Donald Tusk. Jest to dobre podsumowanie drugiej tury wyborów samorządowych, która toczyła się w cieniu przygotowań do kolejnej kampanii wyborczej, czyli do wyborów do PE. Odbędą się one 9 czerwca.
W niedzielnych wyborach o godz. 12.00 najwyższa frekwencja była w Zielonej Górze – 14,13 proc. Najniższa była we Wrocławiu, 8,97 proc. – podała PKW. – W ponownym głosowaniu według stanu na godz. 12 liczba osób uprawnionych do udziału w wyborach wyniosła 12 mln 17 tys. 627 osób. Wydano 1 mln 554 tys. 381 kart do głosowania, co stanowi 12,93 proc. w stosunku do liczby osób uprawnionych do udziału w tych wyborach – mówił szef PKW Sylwester Marciniak. Na godzinę godz. 17 w drugiej turze wyborów samorządowych frekwencja wyniosła 33,17 proc.
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Jakie partie wystartują?
Wszystko wskazuje na to, że do wyborów europejskich koalicja rządząca pójdzie w podobnym układzie, jak w wyborach samorządowych: jeden blok będzie tworzyć Koalicja Obywatelska z Platformą Obywatelską na czele, osobny – Trzecia Droga, czyli sojusz PSL i Polski 2050, jeszcze inny Lewica. Jak informowała już „Rzeczpospolita”, między partią Razem a Nową Lewicą powstały poważne napięcia, jeśli chodzi o układanie list do wyborów europejskich.
Czytaj więcej
Politykę wygrywa się lub przegrywa między innymi przez nadmierne nadzieje na zbyt dobry wynik. Sprawdziło się to w wyborach samorządowych, zarządzanie nastrojami będzie się liczyć i przed 9 czerwca.
Zgodnie z przedwyborczym kalendarzem, do 2 maja 2024 roku komitety wyborcze mają czas na zgłaszanie list do wyborów europejskich. Sztabem Polski 2050 w wyborach do PE będzie poseł Michał Kobosko – który też ma kandydować w tych wyborach.