Zgodnie z tym, co pisałem w „Rzeczpospolitej” kilka miesięcy temu, cykl następujących po sobie wyborów nie służy koalicji 15 października. W przeciwieństwie bowiem do swej poprzedniczki, która w latach 2015-23 do wszystkich elekcji (parlamentarnych, samorządowych, europejskich i prezydenckich) szła razem, obecna zdecydowała się na samodzielny start partii ją tworzących. Ma to swoje zalety, ale ma także wady. Najważniejszą z tych ostatnich jest wzrost napięcia między ugrupowaniami sprawującymi władzę, bo żeby walczyć o wyborców, muszą się między sobą różnić. To zaś nieuchronnie prowadzi do wzajemnych oskarżeń i ataków.