Większość za sprawozdaniem nie była bardzo przekonująca, bo za opowiedziało się 291 osób, przeciw było 274, a wstrzymało się od głosu 44. I choć ten dokument nie ma żadnej wartości prawnej, bo to nie PE decyduje o takich sprawach, to w Polsce stał się on symbolem zamachu na suwerenność naszego kraju.
Zmiany traktatów nie chce ani PiS, ani PO...
– To kradzież Europy – mówił w debacie Jacek Saryusz-Wolski z PiS, choć przyznał jednocześnie, że większość za raportem była minimalna. PiS oskarża opozycję o udział w tym zamachu, a wywołany do tablicy Donald Tusk przekonuje, że nie jest zwolennikiem zmian traktatowych. I na dowód zobowiązał eurodeputowanych Koalicji Obywatelskiej do głosowania przeciw sprawozdaniu, które wcześniej sygnowały wszystkie grupy polityczne poza Europejskimi Konserwatystami i Reformatorami (do nich należy PiS) oraz gromadzącą partie nacjonalistyczne grupą Tożsamość i Demokracja. Sprawozdanie miało też poparcie Europejskiej Partii Ludowej, do której należą zarówno PO, jak i PSL.
Choć aż czterech z pięciu autorów sprawozdania jest Niemcami (piąty to znany belgijski federalista Guy Verhofstadt), to trudno uznać je za niemiecką propozycję. Rządowi Olafa Scholza bliżej do raportu przygotowanego na zlecenie Niemiec i Francji przez grupę ekspertów unijnych think-tanków. Tam pojawiają się różne opcje reformy UE, w tym również najbardziej radykalna przewidująca zmianę traktatów. Ale punktem odniesienie jest raczej opcja środkowa, która mówi, że reforma UE jest potrzebna, ale bez konieczności dokonywania zmian traktatów.
... ani żaden kraj Unii
Tego nie chce właściwie żaden rząd, bo w nieodległej przeszłości UE była blokowana takimi próbami. Projekt unijnej Konstytucji przepadł w referendach w Holandii i Francji, wiele lat debatowano też nad Traktatem Lizbońskim, który jest mniej ambitną wersją zapomnianego Traktatu Konstytucyjnego. Żeby uniknąć konieczności kolejnych zmian traktatów w obecnie obowiązującym Traktacie Lizbońskim są zawarte ścieżki reform instytucjonalnych, które można wykorzystać bez konieczności zabiegania o ratyfikację w 27 państwach, w tym w niektórych być może też konieczności zorganizowania referendów. Takie ścieżki zmiany dotyczą np. głosowania większościowego. Prawo weta można znieść bez zmiany traktatu, ale z poparciem 27 państw i dotyczy to m.in. niektórych dziedzin polityki zagranicznej.
Debata o reformie UE musi się zacząć, bo UE za kilka lub kilkanaście lat może rozszerzyć się o kolejne państwa, w tym Ukrainę. Równolegle musi też odbyć się dyskusja co dalej z unijnym budżetem, polityką spójności, czy dotacjami dla rolników. W sytuacji wejścia do UE znacznie biedniejszej Ukrainy, z wielkim sektorem rolnym, Polska będzie raczej zainteresowana poważnymi zmianami w tej dziedzinie.