Tuż po konsultacjach w Pałacu Prezydenckim Donald Tusk udał się do Brukseli, by – jak podkreślał – walczyć o pieniądze z KPO. Scenariusz tej wizyty, czyli pierwszego wyjazdu zagranicznego lidera opozycji po 15 października – napisany był już dawno. Obietnica w sprawie odblokowania pieniędzy z KPO „następnego dnia po wyborach” padła przecież jeszcze w kampanii. To wizerunkowy samograj, spełniający wszystkie niezbędne warunki dobrej produkcji wizerunkowej: podróż rejsowym samolotem, spotkania z najważniejszymi politykami w UE, pokazanie życzliwego otoczenia i nadziei na przyszłość. Do tego jeszcze kontrast z przegranym i osamotnionym na szczycie Rady Europejskiej urzędującym premierem Mateuszem Morawieckim i otoczonym przyjaciółmi, także z Europejskiej Partii Ludowej – Tuskiem. To dla lidera KO świetny początek budowania pozycji premiera, mimo że prezydenckiej nominacji wciąż brak.