Pęknięcie światopoglądów, do którego dochodzi w Polsce, można porównać do sytuacji w USA: wojny aborcyjne, nie do przezwyciężenia starcie argumentów religijnych z osobistymi, zawężenie metody in vitro tylko do tych par, które mogą same zapłacić. O prawach osób LGBT czy pedofilii w Kościele nie wspominając. To wszystko ma potencjał wybuchowy jak ładunek C4 i podobną łatwość modelowania eksplozji kolejnego tematu na własne potrzeby.
Dla posłanki Elżbiety Płonki z PiS in vitro w przeciwieństwie do naprotechnologii nie leczy, lecz przyczynia się do niszczenia embrionów. Podczas debaty nad obywatelskim projektem ustawy o finansowaniu in vitro polityk PiS dogadywała z trybuny sejmowej przeciwnej stronie sali, że politycy opozycji domagają się „aborcji na żądanie”, a potem martwią się o to, żeby rodziły się dzieci. Wizja po drugiej stronie sporu jest jednak dokładnie odwrotna: ci, którzy aborcji zakazują, nie chcą się przyczynić do wzrostu urodzeń, blokując finansowanie in vitro. To przepaść.
Czytaj więcej
Pacjentka, której odmówiono legalnej terminacji ciąży, miałaby się dowiedzieć, w której lecznicy może liczyć na jej przeprowadzenie – chce grupa posłów KO.
W 2016 r. prezes Kaczyński mówił: „Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię. (...) Oczywiście mowa tylko o tych przypadkach trudnych ciąż, gdy nie ma zagrożenia życia i zdrowia matki”.
Ale zaostrzając prawo aborcyjne poprzez werdykt TK, Kaczyński uległ swojej prawej stronie ze względów politycznych, a nie światopoglądowych. I sam to najlepiej spuentował, mówiąc, że nie ma problemu, „bo ci, co chcą, mogą wykonać aborcję za granicą”. Po śmierci Doroty, która straciła życie na skutek zbyt późnego usunięcia obumarłego płodu, prezes mówił, że „cała akcja jest propagandowym nadużyciem” i jest częścią „tej urojonej rzeczywistości”. Nie pamiętał już własnych słów z roku 2016 o życiu matki.