15 kwietnia lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zapowiedział na 4 czerwca zorganizowanie w Warszawie marszu „przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu” i wezwał do wspólnego udziału przedstawicieli opozycji. "Dziękuję za wsparcie, ale nie pocieszenia mi trzeba, tylko Waszej determinacji i wiary w zwycięstwo. Wzywam wszystkich na marsz w samo południe 4 czerwca w Warszawie. Przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską" - pisał na Twitterze.
Do sprawy odniósł się Szymon Hołownia, któremu nie do końca podoba się ten pomysł. - Odpuśćmy sobie z tym marszem 4 czerwca. Co to jest za jakaś nowa dyskusja, która nam zabiera krew, emocje i wszystko inne? 4 czerwca jest 4 czerwca. Czy to jest wydarzenie, które odmieni losy świata? Czy PiS się od tego rozpadnie, dlatego, że będziemy maszerować w Warszawie? - pytał. - Pamiętamy marsze w 2019 roku przed wyborami do PE i sondaże, które pokazywały wspaniałe zwycięstwo. Marszami wyborów się nie wygrywa - dodał.
- Pewnie część naszych działaczy na tym marszu będzie, ale 4 czerwca to data specjalna w kalendarzu Polaków i od dawna mamy poplanowane rzeczy w całej Polsce – właśnie dlatego, że to data specjalna - stwierdził Hołownia.
Czytaj więcej
Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zapowiedział organizację marszu "przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami".
Zdaniem polityka, „jeśli opozycja chce wygrać wybory, musi być wszędzie, nie tylko w Warszawie”. - Ale jesteśmy otwarci, do 4 czerwca jest jeszcze mnóstwo czasu, w którym można podejmować rozmaite decyzje - powiedział. - Na razie komunikat jest bardzo prosty. Wypowiedział go Jan Grabiec. To jest marsz Platformy Obywatelskiej, organizowany przez PO i inne partie nie są zaproszone. Usłyszałem to na własne uszy - podkreślił Szymon Hołownia.