Dymisja ministra Henryka Kowalczyka to najnowszy polityczny temat przed Wielkanocą. Decyzja zapadła – jak wynika z naszych rozmów – w bardzo wąskim gronie, już po spotkaniu ścisłych władz PiS, czyli prezydium komitetu politycznego. Władze PiS liczą na „nowe otwarcie” wśród rolników.
Pierwszym zadaniem nowego ministra rolnictwa – wszystko wskazuje na to, że w czwartek zostanie nim poseł PiS Robert Telus – będzie rozwiązanie sytuacji wokół ukraińskiego zboża. Telus – co podkreślają nasi informatorzy – zna sytuację, bo sam jest rolnikiem. I przez to będzie na start miał łatwiejszą drogę porozumienia z rolniczymi środowiskami. Prezydent ma go powołać w czwartek, wtedy też dojdzie do odwołania Kowalczyka, który ma jednak pozostać w rządzie jako wicepremier bez teki.
Nie było wyjścia
Politycy z klubu PiS znający sytuację przekonują, że dymisja Kowalczyka była niezbędna, bo utracił możliwość skutecznego, wiarygodnego komunikowania całej sytuacji związanej z ukraińskim zbożem. Stał się związany swoimi własnymi wypowiedziami, za które musiał później przepraszać. – Kowalczyka komunikacyjnie obciążały po prostu wcześniejsze deklaracje o zbożu. Nie było już wyjścia – twierdzi dobrze zorientowany w sytuacji poseł PiS.
Czytaj więcej
W rządzie dochodzi do dymisji nie wtedy, gdy wybucha afera, ale wtedy, gdy nie da się jej wyjaśnić wyborcom.
Pogłoski o tym, że PiS będzie starał się zamknąć sprawę z ukraińskim zbożem zaczęły pojawiać się już w ubiegłym tygodniu, po spotkaniu „okrągłego stołu” rolniczego z inicjatywy Kowalczyka.