Zdaniem większości rozmówców "Rzeczpospolitej" - zarówno oficjalnie, jak i w kuluarach - dymisja, o której we wtorek jako pierwsza poinformowała Interia to rozwiązanie, które Nowogrodzka zastosowała tymczasowo i taktycznie. - W ten sposób PiS kupiło sobie czas. Minister Kowalczyk nie dopilnował tego, co naprawdę miała oznaczać pomoc Ukrainie, czyli pomoc Polski w tranzycie zboża. A to zboże trafiło na nasz rynek - mówiła w radiu RDC Paulina Piechna-Więckiewicz, wiceprzewodnicząca Nowej Lewicy.
Czytaj więcej
Rolnicy czują się oszukani przez ministra rolnictwa, PiS oskarża UE za niemożliwość spełnienia porozumienia Ministerstwa Rolnictwa z rolnikami, unijny komisarz ds. rolnictwa z PiS umywa ręce, a rząd powołuje na nowego ministra nieznanego polityka.
PSL było inicjatorem wniosku o odwołanie ministra Kowalczyka. I ludowcy w kuluarach Sejmu przyznają, że presja ich partii była jedną z przyczyn odwołania ministra. - Dla PSL to dobra sytuacja. Udało się pokazać sprawczość - mówi nam jeden z rozmówców w Sejmie. Ale politycy PSL przyznają też, że dymisja nie rozwiązuje realnych problemów, które wiążą się z ukraińskim zbożem.
PiS kupiło sobie czas. Minister Kowalczyk nie dopilnował tego, co naprawdę miała oznaczać pomoc Ukrainie, czyli pomoc Polski w tranzycie zboża
- Minimum na dwa miesiące zablokować wwóz tych produktów żywnościowych z Ukrainy. Tu nie ma zastanawiania się, czy UE pozwoli czy nie - postulował w Radiu Plus Marek Sawicki z PSL. A Michał Kołodziejczak z AgroUnii podkreślał po dymisji Kowalczyka, że problemy pozostają. - PiS przyznało się do błędów w polityce rolnej. Dymisja Kowalczyka nic nie zmienia. Kowalczyk po prostu uciekł i zostawił całe środowisko z potężnymi problemami - stwierdził w środę Kołodziejczak.