We wtorek na Przewodów (woj. lubelskie) spadł pocisk, zginęło dwóch mężczyzn pracujących w tamtejszej suszarni zboża. Wszystko wskazuje na to, że był to pocisk wystrzelony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą z zestawu S-300. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w środę mówił, że "na pewno nie był to pocisk ukraiński", w czwartek stwierdził, że nie można być niczego na 100 proc. pewnym.
USA, NATO i Polska podkreślają, że wszystko wskazuje na to, iż tragedia w Przewodowie była wynikiem uderzenia pocisku S-300 wystrzelonego przez stronę ukraińską.
W piątek wicepremier i minister obrony Mariusz Błaszczak (PiS) był w radiowej Jedynce pytany o medialne doniesienia, że jako przewodniczący Komitetu Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych od początku wiedział, co się stało i dostał informacje od wojska, że w Przewodowie spadł ukraiński pocisk, natomiast w polskich władzach zapadła konsternacja, jak o tej sprawie informować polską opinię publiczną.
Czytaj więcej
Trzeba było bardzo wnikliwie, starannie ważyć każde słowo - mówił w rozmowie z TVP senator PiS St...
Szef MON zaprzeczył, by władze posiadały takie informacje. - Nie, nie wiedzieliśmy. Właśnie zebraliśmy się po to, żeby ustalić informacje, żeby skonsultować sytuację. Mieliśmy rzeczywiście świadomość tego, że sytuacja jest trudna, dlatego,że zginęły dwie osoby, a więc chodziło o to, żeby zabierać głos, przedstawiając informacje zweryfikowane - powiedział.