Komisja Europejska we wrześniu jednomyślnie – w ramach przepisów „pieniądze za praworządność” – przyjęła wniosek o zablokowanie 7,5 mld euro dla Węgier, co stanowi około jednej trzeciej całej węgierskiej działki z polityki spójności w unijnej siedmiolatce budżetowej 2021-2027. Dla zatwierdzenia tej decyzji trzeba głosów co najmniej 15 z 27 państw Unii (obejmujących 65 proc. ludności UE) w Radzie UE, która według standardowych reguł powinna zagłosować w ciągu miesiąca od wniosku Komisji. Jednak Węgry dostały w czwartek (13.10.2022) dodatkowe dwa miesiące, czyli czas maksymalnie do 19 grudnia, bo przepisy UE nie pozwalają na większe odroczenie głosowania.
Czytaj więcej
Dymisja Konrada Szymańskiego oznacza dalsze zaostrzenie starcia z Unią. Nawet premier Węgier zrozumiał, że to droga donikąd.
Dzisiejszą decyzję Rady UE przyjęto jednomyślnie, choć podczas wczorajszej narady ambasadorów 27 krajów Unii trzy kraje Beneluksu oraz Irlandia w pisemnej deklaracji zażądały od Komisji Europejskiej, by tuż po 19 listopada przedstawiła zaktualizowaną analizę zagrożeń dla funduszy UE wynikłych z naruszeń praworządności na Węgrzech. – Będziemy nadal uważnie monitorować sytuację. I pozostaniemy w pełni zaangażowane w poszukiwanie trwałych rozwiązań dla ochrony budżetu Unii – głosi deklaracja, którą podczas obrad za zamkniętymi drzwiami poparły też m.in. Niemcy, Francja, Dania.
Dodatkowe dwa miesiące to element wrześniowego kompromisu Viktora Orbana z Komisją Europejską. Premier w przemówieniach na Węgrzech wciąż atakuje eurokratów czyhających na węgierską suwerenność, ale po oficjalnym ostrzeżeniu z Brukseli, że groźba utraty funduszy jest realna, ekspresowo zgodził się na 17 warunków, w tym – to kluczowe wedle oceny Komisji – na powołanie antykorupcyjnego Urzędu ds. Etyki. Rządowe prace nad tym projektem ruszyły 5 września, by zgodnie z obietnicą daną Brukseli już z końcem września mógł zająć się nim węgierski parlament. Teraz Węgry mają czas do 4 listopada na obsadzenie składu tego Urzędu, który musi zacząć działać do 19 listopada. – Nie ma żadnej szczerej odwilży między nami i Budapesztem. Jednak wizja utraty pieniędzy działa – tłumaczy jeden z naszych rozmówców w instytucjach UE.
Część europosłów oraz działaczy praworządnościowych przekonuje, że reformy uzgodnione z Orbanem to znacznie za mało. Jednak w Komisji Europejskiej przekonują, że Urząd ds. Etyki przyniesie poważną zmianę w ochronie funduszy przed przekrętami na Węgrzech (taki jest cel „pieniędzy za praworządność”), o ile reforma zostanie poprawnie wdrożona. A jeśli nie, to czy sojusznicy Orbana w grudniu nie zablokowaliby UE decyzji o zamrożeniu pieniędzy? W Brukseli dominuje pogląd, że tych sojuszników jest za mało. Wprawdzie premier Mateusz Morawiecki publicznie obiecał Orbanowi wsparcie, ale to nie wystarcza nawet przy dołączeniu – co wcale nie jest pewne – nowego rządu Włoch od koalicji blokującej w Radzie UE. – W przypadku Węgier chodzi o naruszenia praworządności, które prowadzą do korupcji przy funduszach UE. Nie jest łatwo publicznie tego bronić – tłumaczy jeden z dyplomatów Brukseli.