- Ceny cały czas rosną. Część komentatorów mówi, że inflacja wyhamowała. Nie wyhamowała. Ceny rosną tak szybko jak w poprzednim miesiącu - tak Petru skomentował wstępne szacunki GUS na temat inflacji w lipcu, która miała wynieść 15,5 proc., tyle samo, ile wyniosła w czerwcu.
- Czeka nas raczej szczyt inflacji, to może być nawet 20 proc. Nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć przyszłości. Na polską inflację składają się błędy NBP, błędy rządu i wojna na Ukrainie. To składa się na prawie 16-procentową inflację. Natomiast w Europie panikują dlatego, że mają inflację na poziomie 8 proc. Rząd działa proinflacyjnie, NBP przestał działać proinflacyjnie, natomiast jeśli chodzi o ceny surowców, niestety, mamy tendencję proinflacyjną, czyli zakręcanie kurka gazowego przez Rosjan. Suma tych czynników może sprawić, że inflacja nas jeszcze kilka razy zaskoczy, z ryzykiem nawet 20-procentowej inflacji. Suma tych czynników jest taka, że może się skumulować - może być 22 proc., a może być pozytywny efekt i będzie "tylko" 16. Gdyby nie błędy NBP i rządu inflacja mogłaby wynosić 8-9 proc. - dodał ekonomista.
Czytaj więcej
Na kryzys energetyczny szykują się wszyscy sąsiedzi, a my nadal udajemy, że nas on nie dotyczy. Czy naprawdę musi nas za parę miesięcy obudzić zimny prysznic?
Na pytanie o słowa prezesa NBP, Adama Glapińskiego, który w rozmowie z "Sieci" mówi o "planie obalenia rządu i wprowadzenia w Polsce euro", z którym do Polski miał przyjechać Donald Tusk i o to, czy prezes NBP powinien formułować takie polityczne wypowiedzi, Petru odparł, że "Glapiński działa jak polityk, według zasady, że najlepszą obroną jest atak".