– Nie mogę się z nim bardziej nie zgadzać. Koncentrujemy się na obniżeniu podatków, na pomocy dla najbiedniejszych. To nie jest moment na zmianę rządu – odpowiedział na apel o dymisję konserwatywnego deputowanego Davida Davisa.
Jednak z każdą minutą sytuacja Johnsona stawała się coraz bardziej beznadziejna. Do wczesnego popołudnia liczba członków rządów, którzy uznali, że nie będą dłużej z nim współpracować, urosła do 18. I gdy Javid zaczął swoją oskarżycielską mowę, na twarzy premiera malowała się mieszanka rezygnacji i niedowierzania. Zdaniem BBC dymisja polityka, bez którego zapewne nie doszłoby do brexitu, może teraz nastąpić w każdej chwili.
Zawiedzeni brexitem
Bezpośrednim powodem kryzysu rządowego jest postać Chrisa Pinchera, którego Johnson niedawno mianował zastępcą szefa klubu konserwatystów w Izbie Gmin. Gdy kilka dni temu wyszło na jaw, że Pincher w stanie upojenia alkoholowego zaczął na jednej z imprez publicznych łapać za kroczę przynajmniej dwóch deputowanych, Johnson zapewniał, że promując go na ważne stanowisko w partii, nie wiedział, że w przeszłości dopuścił się on podobnych przestępstw na tle seksualnym. Jednak we wtorek okazało się, że w 2019 r. premier został poinformowany, iż Pincher, wówczas wysoki rangą dyplomata, napadał na kolegów. Tylko, jak twierdzi, „o tym zapomniał”.
Skandal wpisuje się w długą już serię podobnych przypadków mijania się z prawdą Johnsona. Zaledwie miesiąc temu w ramach tzw. komitetu 1922 40 proc. konserwatywnych deputowanych głosowało za jego odejściem, gdy okazało się, że wbrew wielokrotnym zapewnieniom uczestniczył w trakcie pandemii w zakrapianych imprezach w siedzibie rządu, gdy resztę kraju obowiązywały ścisłe reguły dystansu społecznego.
Twoje wybory zależą od tego, co wiesz
Tylko 19 zł
za pierwszy miesiąc dostępu do rp.pl
Subskrybuj
Ale nie tylko o integralność szefa rządu tu chodzi. Javid podkreślał, że stawką jest także to, jak będzie w przyszłości postrzegana Partia Konserwatywna. Notowania są dla niej fatalne: zdaniem YouGov oddałoby dziś na nią głos ledwie 32 proc. Brytyjczyków wobec 40 proc., którzy wybraliby Partię Pracy. Najważniejszym tego powodem jest ogromny zawód brexitem. Aż 62 proc. pytanych uważa, że rząd „źle zarządza procesem wyjścia kraju z Unii”, a jedynie 28 proc. jest przeciwnego zdania. Zamiast obiecywanego przez Johnsona powszechnego dobrobytu, poddani Elżbiety II muszą stawić czoła coraz głębszemu załamaniu gospodarki i powszechnej drożyźnie. Nie jest też pewne samo przetrwanie Zjednoczonego Królestwo, skoro tak w Szkocji, jak i w Irlandii Północnej poparcie dla secesjonistów nabiera na sile. Wyborcy nie zapomnieli ponadto, jak premier w kluczowych, pierwszych miesiącach pandemii lekceważył covid, co przekłada się na tysiące dodatkowych zgonów.
Odchodząc od tradycyjnej polityki konserwatystów utrzymania w zdrowiu finansów publicznych, Johnson postawił na uleczenie na krótką metę kondycji państwa. Choć dochody budżetowe załamują się, ogłosił dalsze ograniczenie podatków od dochodów osób fizycznych i odłożył planowane podniesienie podatku od zysku firm. W liście pożegnalnym Sunak zaznaczył, że nie mógł się zgodzić z taką polityką. Jego następca, mówią źródła na Downing Street, jest tu bardziej spolegliwy wobec Johnsona. Pytanie tylko, czy będzie miał czas, aby to wykazać.