Jesienią 2023 roku może dojść do zbiegu terminów wyborów samorządowych, które powinny odbyć się we wrześniu lub październiku i wyborów do Sejmu i Senatu, które powinny odbyć się w październiku i listopadzie.
Opozycja przekonuje, że PiS chce zmienić wynik wyborów samorządowych, ponieważ obawia się porażki w nich
Datę wyborów samorządowych determinuje Kodeks wyborczy, który głosi, że "datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż na 30 dni i nie później niż na 7 dni przed upływem kadencji rad".
Z kolei datę wyborów do Sejmu i Senatu determinuje konstytucja, która głosi - w artykule 98 - że wybory te prezydent "wyznacza na dzień wolny od pracy, przypadający w ciągu 30 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu".
Politycy PiS argumentują, że taki zbieg terminu wyborów wiązałby się z niejasnościami dotyczącymi finansowania kampanii wyborczej (np. w przypadku kandydatów, którzy znaleźliby się na listach zarówno w wyborach samorządowych, jak i parlamentarnych) oraz mógłby wiązać się z problemem natury organizacyjnej w związku z tym, że w odstępie zaledwie kilku tygodni trzeba byłoby dwukrotnie organizować wybory ogólnopolskie. Jako że termin wyborów do Sejmu i Senatu reguluje konstytucja (a więc nie da się go zmienić bez zmiany konstytucji), PiS proponuje ustawę, która przesunęłaby wybory samorządowe na wiosnę 2024 roku.