Gaulliści i socjaliści, filary Piątej Republiki, załamali się. Valerie Pecresse, kandydatka reprezentujących ten pierwszy ruch (Republikanów), zdobyła 4,75 proc. poparcia i znalazła się w dramatycznej sytuacji finansowej. A to dlatego, że zgodnie z francuskim prawem, jej ugrupowaniu nie przysługuje zwrot kosztów kampanii. – Zaciągnęłam 5 mln euro osobistego kredytu na tę kampanię. Apeluję pilnie o pomoc – mówiła w niedzielę wieczorem, z trudem utrzymując na twarzy kwaśny uśmiech.
Gaulliści, ugrupowanie Nicolas Sarkozy’ego, Jacquesa Chiraca, Georges’a Pompidou i samego generała de Gaulle’a, rozpadli się, bo jego zwolennicy poszli albo do skrajnej prawicy, albo do liberałów Macrona. Próbując powstrzymać tę tragedię, Pecresse sięgała w czasie kampanii po hasła skrajnej prawicy, jak to o „wielkim zastąpieniu” rdzennej ludności przez muzułmanów. W ten sposób zgubiła tożsamość swojego ugrupowania. Nie znalazła też poparcia u swoich: nawet Sarkozy, prezydent, który wciągnął ją do wielkiej polityki, do końca nie chciał zadeklarować swego poparcia dla niej.
Zmarnowana szansa lewicy
Ale nie mniejszy dramat rozgrywa się w tych dniach na lewicy. Reprezentująca barwy Partii Socjalistycznej – z której wywodził się François Mitterrand i François Hollande – Anne Hidalgo otrzymała 10 kwietnia niespełna 2 proc. głosów. Gorzej: mer Paryża w samej stolicy uzyskała dramatyczne 2,17 proc. Czy wciąż ma mandat, aby organizować tu igrzyska olimpijskie w 2024 – zastanawiają się teraz Francuzi.
Ale do francuskiej lewicy dociera coś jeszcze gorszego. Jean-Luc Melenchonowi, który przyciągnął w niedzielę 21,95 proc. elektoratu, brakowało ledwie 500 tys. głosów, aby wypchnąć Le Pen (23,15 proc.) z drugiej tury. Gdyby więc reprezentujący barwy komunistów Fabien Roussel, który uzyskał ich 800 tys., zdecydował się od razu na poparcie lidera Francji Niepokornej, sytuacja całego kraju wyglądałaby dziś zupełnie inaczej. Tym bardziej, że kandydatów o wrażliwości lewicowej było więcej, jak choćby lider zielonych Yannick Jadot (4,3 proc.).
Czytaj więcej
Urzędujący prezydent Emmanuel Macron zdobył w pierwszej turze wyborów 27,85 proc. głosów. Jego rywalką o fotel prezydenta będzie Marine Le Pen, na którą w niedzielę zagłosowało 23,15 proc. wyborców.