Marta Grzeszczyk opublikowała w mediach społecznych oświadczenie, w którym napisała, że przez 11 lat jej politycznej aktywności nikt nie groził jej utratą pracy ze względu na aktywność lub poglądy. Dodała, że zmieniło się to 12 lutego.
"Stłoczeni w małym, dusznym pokoiku, między innymi, członkowie Zarządu łódzkiego PiS postawili mi tchórzliwe ultimatum. Trzymając w dłoniach moje oświadczenie w sprawie wyroku TK opublikowanego w czasie Strajku Kobiet i odwołując się do mojego ostatniego wywiadu w Radio Łódź, w którym potrzymałam swoje stanowisko 'że prawo nie może zmuszać kobiet do heroizmu' przekazano mi, że 'jeden telefon dzieli mnie od zwolnienia' więc mam się dobrze zastanowić co będę dalej publicznie mówić" - oświadczyła.