Gdy dwa miesiące temu Patryk Jaki i Rafał Trzaskowski rozpoczęli rywalizację o Warszawę (po oficjalnym wejściu do gry Jakiego), reakcją PKW było ostrzeżenie przed prowadzeniem kampanii przed jej oficjalnym rozpoczęciem, co nastąpi dopiero po decyzji premiera Mateusza Morawieckiego. Ma ona zapaść między 16 lipca a 16 sierpnia. – To niedopuszczalne, ale nie jesteśmy w stanie tego skutecznie zabronić – tak o działaniach kandydatów w stolicy mówił pod koniec kwietnia Wojciech Hermeliński, szef PKW.
Deklaracja była jednak na tyle stanowcza, że zmieniła plany niektórych kandydatów i formacji politycznych. Kukiz'15 zadeklarował, że nie planuje łamania prawa i przedstawi niektórych kandydatów dopiero po decyzji premiera. – W Warszawie kandydata poznamy pod koniec lipca – mówił w czwartek na antenie radia RDC Jakub Kulesza, rzecznik Kukiz'15.
Konkurencja sugeruje nieoficjalnie, że Kukiz'15 znalazł wygodny pretekst, by ukryć swój brak przygotowania do kampanii. Ale również Andrzej Celiński, kandydat SLD, zapowiedział, że cała jego aktywność będzie legalna i rozpocznie się po ogłoszeniu wyborów.
Tak jasna deklaracja PKW mogła mieć też wpływ na kandydatów PiS. Małgorzata Wassermann zapowiedziała, że swoje propozycje programowe dla Krakowa zaprezentuje we wrześniu.
Inni kandydaci PiS też mniej lub bardziej ograniczają swoją działalność np. do budowania rozpoznawalności poprzez występy w mediach, a postulaty odkładają na jesień. We Wrocławiu Kazimierz Michał Ujazdowski (kandydat PO) codziennie odwiedza kolejne dzielnice miasta, a jego konkurentka z PiS Mirosława Stachowiak-Różecka jest dużo mniej widoczna.