Mer miasta Hawr sztukę dwuznaczności opanował do perfekcji. O tym można się przekonać w ostatnich dniach, gdy co chwilę występuje w mediach przy okazji promocji swojej programowej książki „Impresje i jasne linie". Na pytanie, czy jako polityk, który cieszy się największym zaufaniem Francuzów, „zdradzi" prezydenta i postara się zająć jego miejsce w wyborach wiosną 2022 r. mówi, że „zawsze był do bólu lojalny", ale też jest dziś „wolny i zamierza z tej wolności w pełni korzystać, aby zainicjować debatę, której w moim odczuciu kraj potrzebuje".
– Podobno mówił pan, że jeśli Macron będzie startował, pan tego nie zrobi – naciskał w minionym tygodniu Laurent Delahousse, gwiazda dziennika na kanale France 2.
– Nie przypominam sobie, abym coś takiego powiedział publicznie – usłyszał w odpowiedzi.
Philippe do lipca ubiegłego roku był szefem rządu, kiedy został zdymisjonowany przez prezydenta. Francuzi zapamiętali go ze skromności, która kontrastowała z postawą głowy państwa. Ale także kompetencji i rzeczowości w walce z pandemią, której również brakuje Macronowi. To do dziś przekłada się w sondażach. Philippe, który wywodzi się z gaullistowskiego ugrupowania Republikanie, cieszy się zaufaniem 41 proc. Francuzów, najwięcej, ze wszystkich francuskich polityków – podaje instytut BVA. „Większej roli w życiu politycznym" chce dla niego 64 proc. zwolenników Republikanów, ale i 80 proc. głosujących na partię Macrona La Republique en Marche.
Jean-Thomas Lesueur, ekspert paryskiego instytutu Thomasa More'a w rozmowie z „Rzeczpospolitą" przypomina, że przed poprzednimi wyborami sam Macron zdradził Francois Hollande'a, któremu zawdzięcza wyciągnięcie z politycznego niebytu. Ogłosił na tyle wcześnie start w wyborach, że prezydent nie miał szans zawalczyć o reelekcję. – Philippe mógłby zrobić to samo Macronowi – mówi Lesueur.