To kolejny przełom w Sudanie, pogrążonym w chaosie 40-milionowym kraju w północno-wschodniej Afryce. Najprawdopodobniej pozwoli uniknąć wojny domowej. Pytanie jednak, czy opozycja może ufać juncie, która od obalenia dyktatora Omara Baszira, co stało się ledwie dwa miesiące temu, już nieraz próbowała ją ograć i krwawo tłumiła kolejne protesty.
- Jestem trochę sceptyczny. Nadzieję pokładam w tym, że porozumienie wynegocjowały siły zewnętrzne, Unia Afrykańska i nasz sąsiad Etiopia, i cieszy się ono poparciem społeczności międzynarodowej - mówi "Rzeczpospolitej" Nagmeldin Karamalla, sudański analityk, mieszkający w Polsce i organizujący tu wiece na rzecz demokracji w swojej ojczyźnie.