Janusz Korwin-Mikke ma szansę być pierwszym zarejestrowanym kandydatem przed majowymi wyborami prezydenckimi. Choć do tej pory do Państwowej Komisji Wyborczej zgłosiło się 21 komitetów, to tylko kilka ma szansę na zebranie 100 tys. podpisów przed 26 marca. Korwin-Mikke jako pierwszy w poniedziałek złożył ich dwa razy więcej.
Jeden z liderów partii KORWiN poseł Przemysław Wipler nie ukrywa, że był to pokaz siły. – Teraz możemy skupić się na kampanii. Musieliśmy być pierwsi, by pokazać, że mamy sprawne struktury (partia powstała kilka tygodni temu po konflikcie w Kongresie Nowej Prawicy – red.), i odróżnić się od planktonu – wskazuje.
Efekt został osiągnięty. Korwin-Mikke zaistniał w mediach. Kolejnym wygranym będzie zaś ten, kto uzbiera największą liczbę podpisów. Tu szanse mają właściwie tylko PO i PiS. W ostatnich wyborach prezydenckich konkurencję zdeklasował PiS, przynosząc do PKW 1,65 mln podpisów. PO zebrało wtedy 770 tys. podpisów. Sytuacja była jednak inna. Wybory wymuszone śmiercią prezydenta Lecha Kaczyńskiego zaktywizowały społeczeństwo.
W PiS przekonują, że już teraz mają kilkaset tysięcy podpisów. Szefowa sztabu Andrzeja Dudy, wiceprezes PiS Beata Szydło nie chce określać ostatecznej ich liczby. – Nie będziemy się spieszyć z rejestracją w PKW. Idzie nam lepiej niż w innych tego typu akcjach, bo ludzie sami zgłaszają się do naszych biur – przekonuje.
W partii mówi się, że niektóre regiony wyznaczyły sobie ambitne cele. Rządzone przez PiS Podkarpacie ma mierzyć w 100 tys. – To możliwe – ocenia Wipler. – Organizacje katolickie w różnych akcjach zebrały tam tylko pod kościołami 300 tys. podpisów – dodaje.