Warto obniżyć poziom emocji wokół takich tematów, jak ten związany z NBP. Na pewno będziemy w pełni respektować niezależność banku centralnego. Tam, gdzie NBP uzna, że przy zachowaniu stabilności pieniądza, do czego jest głównie powołany, warto też wspierać gospodarkę różnymi instrumentami, to będziemy takie działania analizowali. W Europie Zachodniej i na świecie zastosowanych zostało kilkanaście różnych programów i instrumentów wsparcia rynku i gospodarki poprzez banki centralne. Jeżeli będzie popyt na projekty i inwestycje, to warto mieć dużo kapitału. Dziś też tego kapitału i płynności jest dużo w bankach komercyjnych. Mamy tam sporą nadpłynność – ok. 80 mld zł – i NBP co tydzień ją neutralizuje. Ale dzięki impulsowi rozwojowemu, dzięki perspektywie unijnej, w którą teraz wchodzimy, wierzę, że w ciągu roku do dwóch lat pojawią się nowe projekty, na które będzie potrzebne znaczące finansowanie. Najlepiej dla Polski, gdyby mogło ono być jak najtańsze. W czasie spowolnienia gospodarczego duże inwestycje działają antycyklicznie.
Bilion na inwestycje. Sama pani premier w czasie exposé powiedziała, że to jest symbol.
Tak, to jest symbol. Symbol tego, że poprzez różne mechanizmy gospodarcze, rozwojowe, finansowe i fiskalne, chcielibyśmy stymulować inwestycje. Program ten dotyczy najbliższych siedmiu–ośmiu lat, czyli nowej perspektywy finansowej. Warto pamiętać, że rocznie już dziś wydajemy ok. 340 mld zł na inwestycje. Uśredniając kilka ostatnich lat, z tej kwoty tylko 60 proc. to środki prywatne, 10 proc. zagraniczne, 10 proc. unijne i 20 proc. publiczne. Chcielibyśmy wzmacniać inwestycje prywatne, angażując też środki publiczne na najbardziej potrzebne krajowi inwestycje.
Jak najbardziej chcielibyśmy też pozyskiwać inwestycje zagraniczne.
Ważne jest jednak, aby były to inwestycje, które są maksymalnie zaawansowane z punktu widzenia technologicznego. Takie, które są rozsadnikiem nowych technologii, które są innowacyjne, tworzą sieć kooperantów, kreują współpracę z uczelniami i które spowodują, że w globalnym łańcuchu wartości dodanej będziemy przesuwać się coraz wyżej.
Te innowacje to w polskiej gospodarce takie zaklęcie. Od ośmiu – dziewięciu lat słyszymy innowacje, innowacje. Bez przerwy się o tym tylko mówi, ale niewiele się robi. Bardzo krytykowaliśmy rząd Ewy Kopacz za to, że Ministerstwo Finansów nie zgodziło się na projekt zmian wprowadzenia przepisu pozwalającego na wpisaniu w koszty 150 proc. wydatków na badania. Sądzi pan, że tego typu mechanizmy wspierania innowacyjności są potrzebne?
Moja odpowiedź będzie mniej poprawna politycznie. Innowacyjność niejedno ma imię. To, co kojarzy się często z innowacyjnością, niekoniecznie jest udaną komercyjnie innowacyjnością. Polskie firmy odnoszą dlatego zauważalne teraz sukcesy eksportowe i produkcyjne, ponieważ bardzo umiejętnie korzystają nie tylko z innowacji produktowych, ale przede wszystkim z innowacji procesowych i z imitacji, co na pierwszy rzut jest czymś odwrotnym niż innowacje. A tak do końca nie jest, ponieważ imitacja połączona ze zdolnością do adaptowania zaawansowanych procesów jest właśnie tym, czego biznes potrzebuje. Gospodarkę realną obserwowałem z bardzo bliska. Rzadko jest tak, że się udaje znaleźć biznesowego Świętego Graala. Szukając „polskiej Nokii" za mało braliśmy pod uwagę, że iPhone, który z Nokią wygrał, to integrator kilku „wynalazków", które znane były już wcześniej. Plus znakomite proces i marketing. I w tym zakresie trzeba polskie firmy wspierać. Wierzę też w wartość innowacji, w kreatywność i innowacyjność. Aby je rozwinąć, powinniśmy doprowadzić do bliższej współpracy między nauką i biznesem. Nauką, czyli nie tylko uczelniami, ale też instytutami badawczymi, NCBiR, laboratoriami, które pobudowaliśmy w ostatnich latach. W kolejnych kilku latach powinniśmy ogromny nacisk położyć na komercjalizację tych innowacji, które już mamy, i tych które do nas przychodzą. Komercjalizacja jest trudna, ale we współpracy z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministerstwem Skarbu, Ministerstwem Cyfryzacji i innymi jednostkami chcemy ją wspierać.
Pani premier mało mówiła o gospodarce, a jeśli już to w kontekście pomocy dla małych firm. Tymczasem mamy duże firmy kontrolowane przez polski prywatny kapitał. Jaka będzie polska polityka gospodarcza w stosunku do polskiego średniego i dużego biznesu?
Średni i duży polski biznes to aorty polskiej gospodarki. Chciałbym, aby współpraca z nimi była bardzo ścisła. To one głównie będą adresatami naszych programów wzmocnienia wsparcia eksportu. Nie tylko zatem jest dla nich miejsce w naszych planach współpracy, ale bardzo chciałbym, żeby Ministerstwo Rozwoju było dla tych firm miejscem spotkań, gdzie wspólnie będziemy pracować nad mechanizmami poprawy wzajemnych relacji i nowoczesnego wsparcia dla biznesu.
Część z tych dużych firm jest przerażona. PiS cały czas mówi: państwo, państwo. Nie ma mowy o prywatyzacji, raczej o odwróceniu jej skutków. A jeśli już o firmach, to o małych i średnich, a nie o tych większych.
Te duże i średniej wielkości firmy, które już osiągnęły pewną ekonomię skali, to wspaniałe przykłady polskiej przedsiębiorczości. To jest nasz skarb. Podmioty te mają potencjał eksportowy i mają potencjał ciągnięcia ze sobą mniejszych kooperantów. Często to nie są jeszcze globalne potęgi, ale to już jest coś dużo więcej niż zalążek. Nie ma tu żadnej sprzeczności ze wsparciem sektora MŚP. Gospodarka to mechanizm naczyń połączonych. Duża inwestycja eksportowa średniej lub wielkiej firmy tworzy szanse rozwoju dla wielu firm współpracujących. Dlatego mnóstwo pracy włożymy w rozkwit małych i średnich przedsiębiorstw, bo one mrówczą pracą tworzą ponad połowę polskiego PKB. To podstawa wzrostu polskiej klasy średniej i zrównoważonego rozwoju.