Pospieszyli się z zarzutami dla Szymczyka za granatnik?

Zarzuty dla byłego szefa policji Jarosława Szymczyka mogą być przedwczesne. Bo w innym śledztwie wciąż jest badane, czy mógł on paść ofiarą dywersji.

Publikacja: 17.10.2024 05:00

Jarosław Szymczyk

Jarosław Szymczyk

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Sprawa prezentu od szefów ukraińskich służb, który miał być zużytą pustą tubą, a okazał się sprawną bronią przeciwpancerną i w grudniu 2022 r. w gabinecie ówczesnego komendanta głównego policji eksplodował, ma nową odsłonę. Jak ustaliła „Rz” zdecydowano się prowadzić śledztwo dotyczące narażenia gen. insp. Jarosława Szymczyka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia – poprzez darowanie mu prawdziwej broni, zamiast deklarowanej atrapy. On sam ma w nim status pokrzywdzonego.

Czytaj więcej

Były szef policji z zarzutami. Jarosław Szymczyk będzie odpowiadał za granatnik

W śledztwo dotyczące granatnika zaangażowane jest ABW

– Został skierowany wniosek o pomoc prawną do Ukrainy. Prokurator zwraca się w nim o przesłuchanie dodatkowych świadków, których zeznania mogłyby być istotne dla wszechstronnego wyjaśnienia sprawy – potwierdza „Rz” prok. Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie.

Według naszej wiedzy chodzi o te osoby w Ukrainie, które mogły mieć styczność z granatnikiem do momentu przekazania go Szymczykowi. Są to np. kierowcy czy inni pracownicy obsługi technicznej.

Jak ustaliła „Rz”, w śledztwo mające wyjaśnić jak doszło do tego, że atrapa okazała się pełnowartościowym pociskiem, zaangażowane jest ABW.

Przypomnijmy: dwa rzekomo zużyte granatniki przeciwpancerne (jednorazowe, po których zostaje tzw. tuba) gen. Szymczyk dostał 12 grudnia 2022 r. goszcząc w Ukrainie. Jeden dał mu tamtejszy komendant policji Ihor Kłymenko, drugi – wiceszef Państwowej Służby Ukrainy ds. sytuacji nadzwyczajnych, gen. Dmytro Bondar – i ten granatnik wybuchł, choć miał być pusty i przerobiony na głośnik.

Przesłuchani darczyńcy (w Ukrainie, z udziałem polskiego prokuratora, w ramach pierwszego wniosku o pomoc prawną) zapewnili, że dali zużyte, bezpieczne tuby. A śledczy wykluczyli, by celowo podarowali sprawny granatnik, wprowadzając Szymczyka w błąd. Polsko-ukraińskie relacje były dobre, nasza policja pomagała dokumentować rosyjskie zbrodnie wojenne, zapraszając Szymczyka, Ukraińcy chcieli podziękować.

Czytaj więcej

Dwa zarzuty dla byłego komendanta głównego policji. Chodzi o granatnik na komendzie

Dwie teorie dotyczące afery komendanta Szymczyka 

Możliwe są więc dwie teorie: kuriozalna pomyłka – ktoś w ostatniej chwili pomylił tuby. Albo akt dywersji – ktoś inny niż dający prezent celowo zamienił atrapę na czynny granatnik.

W wywiadzie dla „Rz” tuż po eksplozji komendant Szymczyk mówił, że gen. Bondar „wysłał po granatnik jednego ze swoich ludzi do swojego pokoju. Stamtąd został przyniesiony”. Czy wtedy mogło dojść do podmiany?

– Jestem bliżej tej drugiej wersji, po tym, co mówią Ukraińcy, i po tym, co mówił minister Monasterski, kiedy tuż przed swoją śmiercią przyleciał do Warszawy na spotkanie z ówczesnym szefem MSWiA ministrem koordynatorem służb Mariuszem Kamiński, i z gen. Szymczykiem. Taka sugestia przebijała się z oświadczenia strony ukraińskiej wydanego po wybuchu granatnika – mówi nam oficer służb.

Z kolei zeznania komendanta PSU i jego dyrektora mają być „niezwykle ciekawe”.

W sytuacji trwającej wojny, na podmianie mogło zależeć rosyjskim służbom.

Czy prokuratura pośpieszyła się z zarzutami dla generała Szymczyka? 

Celowa podmiana oznaczałby, że ktoś czyhał na życie ówczesnego szefa policji (także po to, uderzyć w Polskę) i że zasadnie uznano go za pokrzywdzonego – za takiego zresztą on sam się uważa (eksplozja rozerwała podłogę i sufit – zraniła Szymczyka i pracownika z pokoju poniżej).

A to by oznaczało, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie pospieszyła się, stawiając mu zarzuty (w końcu września) – za posiadanie granatnika RGW 90 bez koncesji i niezgłoszenie wwozu na granicy oraz za za odpalenie go i „nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa”.

Czytaj więcej

Eksplozja granatnika w KGP. Nowe informacje, prokuratura potwierdza

Jak pisała „Rz”, optyka zmieniła się wraz ze zmianą władzy. Do niedawna bowiem eksplozję badano w jednym śledztwie – Prokuratury Regionalnej w Warszawie, a prowadzący je prok. Przemysław Ścibisz, według naszej wiedzy, uważał, że nie ma podstaw do zarzutów – ani za przewóz granatnika, ani za odpalenie. Bo komendant nie miał świadomości, że była to broń palna. Inaczej – co wskazał biegły – nie naciskałby spustu. W sierpniu śledztwo mu zabrano i przekazano Prokuraturze Okręgowej, włączając do nowo wszczętego postępowania z doniesienia szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego (po kontroli resortu w KGP). Prowadząca je w oparciu o dowody zebrane w „źródłowym” śledztwie miesiąc później postawiła Szymczykowi zarzuty.

Gen. Szymczyk stwierdził, że ich „nie rozumie” i zażądał pokazania decyzji szefa MSWiA o zwolnieniu go z tajemnicy służbowej. Śledztwo, w którym ma on status pokrzywdzonego, prowadzi nowy prokurator.

Sprawa prezentu od szefów ukraińskich służb, który miał być zużytą pustą tubą, a okazał się sprawną bronią przeciwpancerną i w grudniu 2022 r. w gabinecie ówczesnego komendanta głównego policji eksplodował, ma nową odsłonę. Jak ustaliła „Rz” zdecydowano się prowadzić śledztwo dotyczące narażenia gen. insp. Jarosława Szymczyka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia – poprzez darowanie mu prawdziwej broni, zamiast deklarowanej atrapy. On sam ma w nim status pokrzywdzonego.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Skoda Kodiaq. Mikropodróże w maxisamochodzie
Hybrydy
Skoda Kodiaq. Co musisz wiedzieć o technologii PHEV?
Policja
Policjant szybciej awansuje. Rząd chce uatrakcyjnić służbę?
Policja
Zablokowany prom w Świnoujściu. Na pokładzie pojawił się mężczyzna z nożem
Policja
Koniec broni czarnoprochowej w Polsce? „Tak niebezpieczna, jak współczesne pistolety”
Policja
Komendant główny policji Marek Boroń miał wypadek. "Auto dachowało"