Fiskus szedł tam, gdzie były pieniądze. Podatnicy byli bezbronni

Zwalczanie karuzel podatkowych przybierało w ostatnich latach formę „idziemy tam, gdzie są pieniądze”. Obecne kierownictwo administracji skarbowej zapowiada odwrót od takich praktyk.

Publikacja: 01.09.2024 19:34

Fiskus szedł tam, gdzie były pieniądze. Podatnicy byli bezbronni

Foto: Adobe Stock

W ostatnich latach administracja skarbowa, być może w pogoni za spektakularnymi wynikami, wydała wiele decyzji krzywdzących dla podatników. Często ściganie przestępstw karuzelowych w VAT nie polegało na łapaniu tych, którzy rzeczywiście inicjowali ten proceder. Wydawano raczej decyzje odmawiające zwrotu VAT wobec firm nieświadomie wciągniętych w ten proceder.

W niedawnej rozmowie z „Rzeczpospolitą” szef Krajowej Administracji Skarbowej Marcin Łoboda i jego zastępca Zbigniew Stawicki przyznali, że chcą zakończyć „chodzenie tam, gdzie są pieniądze” na rzecz starannego wyjaśniania takich spraw. - Każdy sygnał, jaki dostajemy o nieprawidłowym postępowaniu naszych organów w przeszłości, jest weryfikowany, sprawdzamy, co się stało – mówił Zbigniew Stawicki

Z kolei Marcin Łoboda zapewniał o swoich staraniach, by nowo powołani dyrektorzy izb administracji skarbowej byli ludźmi doświadczonymi i kompetentnymi. - To często osoby z wykształceniem prawniczym. Ich poziom merytoryczny gwarantuje, że wszystkie sprawy, w których doszło do nieprawidłowości, zostaną sprawdzone – zapewniał szef KAS („Rzeczpospolita” z 3 lipca 2024 r.).

Takich spraw jest wiele i sygnały od czytelników pozwalają stwierdzić, że sporo jest do naprawienia. Przyjrzyjmy się sporom tylko dwóch firm z administracja skarbową o VAT. Oba rozpoczęły się przed kilku laty i ciągną się do dziś.

Czytaj więcej

Z podatnikiem rozmawiać, a nie walczyć. Ekspertka tłumaczy jak zreformować skarbówkę

Jeden e-mail o ciężarówce

Można sobie wyobrazić, że urząd skarbowy wstrzymuje podatnikowi zwroty VAT na 4,9 mln zł i zarzuca mu udział w oszukańczym schemacie. Ale że czyni tak na podstawie jednego tylko e-maila z korespondencji handlowej?

W istocie głównie na kilkuzdaniowym liście oparł swoją argumentację białostocki urząd skarbowy, zarzucający udział w przestępstwie karuzelowym tamtejszej hurtowni kawy Delpi.

„Cześć, Piotrze! Numery drugiego samochodu Białystok – Mariampol – Wasilków na dziś to (tu numer rejestracyjny – red.) Będzie załadowany dziś o 11.00. Gatis” – tak brzmiał w tłumaczeniu na polski krótki mail do Piotra Dąbrowskiego, dyrektora Delpi. I choć była to – jak zapewnia Dąbrowski – czysto techniczna informacja od estońskiego partnera imieniem Gatis, to urząd skarbowy uznał, ze dojdzie do wywozu na Litwę partii kawy i jej natychmiastowego przywozu z powrotem.

Urząd dopatrzył się też skokowego wzrostu obrotów Delpi ze swoim estońskim partnerem handlowym. I to była cała „baza dowodowa”, na której urząd skarbowy zarzucił tej firmie „dokonywanie czynności pozornych” i udział w karuzeli VAT w celu wyłudzenia pieniędzy ze Skarbu Państwa. W serii decyzji z 2025 roku urząd skarbowy wstrzymał zwroty VAT na pięciomilionową kwotę. Delpi stanęła na skraju bankructwa.

Spór sięgnął sądów administracyjnych. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku przyznał w swoim wyroku z lipca 2020 r. (sygn. I SA/ Bk 399/20), że argumentacja organów skarbowych była wątła i nieprzekonująca. „Z e-maila tego nie wynika bowiem, że do Polski miała wrócić ta sama kawa. Zdaniem sądu organy podatkowe wysnuły zbyt daleko idące wnioski z ww. wiadomości e-mailowej” – czytamy w uzasadnieniu tego wyroku. Jednak Naczelny Sąd Administracyjny miał już inne zdanie i przyznał rację fiskusowi.

W tej samej sprawie swoje śledztwo prowadziła prokuratura. Mimo, że zbadała wszystkie dokumenty w sprawie i przesłuchała wielu świadków, to nie dopatrzyła się w działaniach osób z firmy Delpi przestępstwa skarbowego.

Czytaj więcej

Szefowie KAS zapowiadają reformę urzędów celno-skarbowych

Trybunał: nie można szafować zarzutami

Piotr Dąbrowski stanowczo zaprzecza, jakoby miał świadomość uczestnictwa w karuzeli. – Zawsze staranie weryfikowaliśmy naszych partnerów handlowych, w tym w bazach podatników VIES, a także w dokumentowaliśmy nasze dostawy, m. in. fotografując załadowane samochody. Trudno nam zarzucić pozorną działalność, bo już wówczas dysponowaliśmy magazynem o powierzchni 1300 m.kw. i zatrudnialiśmy kilkunastu pracowników – wspomina Dąbrowski.

- Gdyby w tej sprawie naprawdę doszło do okradania państwa na miliony złotych, to prokuratura by się postarała, by kierownictwo firmy obudzić wczesnym rankiem, aby przedstawić zarzuty i nawet wsadzić do aresztu – sugeruje adwokat Michał Fertak, prowadzący dziś sprawę firmy Delpi. – Szkoda, że w administracji skarbowej nikt nie podjął wysiłku, by sprawdzić czy naprawdę doszło do przestępstwa i wykorzystać materiały prokuratury – mówi adwokat.

- Najwyraźniej skarbówka przyszła tam, gdzie widziała pieniądze, a nie tam, gdzie był realny sprawca przestępstwa – konkluduje Piotr Dąbrowski.

W sukurs takim firmom, uznanym za winne uczestnictwa w karuzeli VAT, poszedł Trybunał Sprawiedliwości UE. W ubiegłorocznym wyroku (sygn. C-114/22) stwierdził, że w takich sprawach nie można swobodnie zarzucać podatnikowi pozorności jego działań. I właśnie na takiej podstawie Delpi domaga się teraz ponownego wszczęcia postępowania.

Nie kijem go, to paulianką, czyli fiskus wie swoje

A białostocki fiskus dalej robi swoje. Choć zablokował konto firmy, to stara się wyegzekwować pieniądze na inny sposób. Składa tzw. skargi pauliańskie przeciwko członkom rodziny właścicieli Delpi. Takie skargi to środek polegający na egzekwowaniu długu od osób trzecich, gdy dłużnik, zdaniem fiskusa, w wyniku np. darowizny staje się niewypłacalny. W tym przypadku, mimo, że decyzje skarbowe były wydane w 2019 r., fiskus kwestionuje darowizny z 2017 r. uczynione przez starszą już właścicielkę firmy na rzecz swoich najbliższych w ramach całkowicie legalnego i zrozumiałego procesu sukcesji.

- Postępowanie takie świadczy o wielkiej, choć nie do końca uzasadnionej determinacji władz skarbowych mimo braku ewidentnych dowodów na przestępstwo, a tym samym istnienie długu – ocenia adw. Michał Fertak.

Czytaj więcej

Skarbówka pozbawiona fachowców. Czy reformy z czasów PiS wypędziły 1/3 kontrolerów?

Akcent fikcyjny, wywóz też na niby

Wiele podobnych cech ma sprawa firmy Panda Import z Gorzowa Wielkopolskiego. Podobnie jak Delpi, miała pecha do skarbowców oraz do rodzaju towaru, którym handlowała. Bo w przestępstwach karuzelowych często obracano towarami trudnymi do jednoznacznej identyfikacji każdej sztuki. W przypadku Pandy była to folia stretch, używana powszechnie w przemyśle i transporcie do pakowania i zabezpieczania towarów. I podobnie jak w przypadku białostockiej firmy, sprawa ciągnie się od wielu lat, a fiskus nie chce oddać pobranych pieniędzy.

Transakcje, które gorzowski fiskus zakwestionował, zostały dokonane w 2012 roku. – Wtedy były braki takiej folii na rynku i każda partia szła jak woda. I to właśnie wtedy zgłosiła się do nas firma ze Słowacji, najpierw po dwie palety towaru, a potem w sumie 12 transportów samochodowych – wspomina Mirosław Jędrzejczak, prezes Pandy. Zjawili się też inni klienci z zagranicy.

- To sprawiało wrażenie prawdziwego obrotu. Podjeżdżały do nas tiry, ładowaliśmy towar, kierowcy wyraźnie mówili, że jadą na Słowację, pytali o drogę – relacjonuje Jędrzejczak.

Okazało się jednak, że Panda została wkręcona w oszukańczy schemat, w którym w ogóle nie wywożono towarów na na Słowację. Fikcyjne okazało się też wiele firm-słupów pozakładanych przez karuzelowego spryciarza na przypadkowe osoby w Polsce, w tym na sponsorowane panie do towarzystwa. – Fikcyjna była też słowacka narodowość tego człowieka, choć akcent udawał znakomicie – wspomina szef Pandy.

Gorzowski urząd skarbowy w 2016 r. skontrolował Pandę i wszczął postępowanie podatkowe. Zażądał 1,2 mln zł zabezpieczenia na pokrycie zobowiązań podatkowych. Firma tę kwotę zebrała i wpłaciła.

W zasadzie można by się spodziewać, że niedługo później urząd wypowie się w najbardziej oczekiwanej formie, czyli wyda decyzję w tej sprawie. Jednak tej decyzji nie wydał do dziś, mimo upływu ośmiu lat. Panda wciąż otrzymuje kolejne postanowienia o przedłużaniu zabezpieczenia. Pieniądze leżą na koncie fiskusa, choć mogłyby pracować dla firmy.

Czytaj więcej

Skarbówkę trzeba lepiej szkolić. Ministerstwo Finansów odpowiada w sprawie rzekomych planów podziału

Prokuratura: tu jest czysto

Kolejnym podobieństwem sprawy Pandy do sytuacji Delpi jest to, że obie sprawy badały tez inne organy poza lokalnym urzędem skarbowym. Sprawą folii zainteresował się Urząd Celno-Skarbowy w Przemyślu. Zbadał jej działalność w roku 2014, wykorzystując możliwość działania na terenie całego kraju. Nie stwierdził żadnych nieprawidłowości. Wręcz przeciwnie, w protokole zapisał: „Panda przeprowadzała i dokumentowała w sposób staranny czynności polegające na weryfikacji kontrahentów zarówno przy zawieraniu jak i kontynuacji relacji gospodarczych”. W tej sprawie śledztwo także prowadziła prokuratura. Umorzyła sprawę z braku dowodów przestępstwa.

Tymczasem gorzowski fiskus nie stracił animuszu i znalazł w działalności Pandy inny wątek – handel kodami do gier komputerowych (chodzi o rodzaj zdrapki umożliwiającej uruchomienie płatnej gry w internecie – red.). Panda sprzedawała te kody za granicę, uzyskując sporą marżę. W 2014 r. gorzowski urząd skarbowy wszczął w tej sprawie postępowanie, które trwa… do dziś. W międzyczasie jednak wszczęto też wobec firmy procedurę karną, a prokuratura ustanowiła zabezpieczenie na majątku firmy. Ale dowodów na przestępstwo najwyraźniej wciąż nie ma.

- Już w latach 2013-14 władze skarbowe kontaktowały się w tej sprawie z władzami tych krajów unijnych, do których sprzedawaliśmy kody. Otrzymały odpowiedzi, że nieprawidłowości tam nie było. Wszystkie te dowody działające na naszą korzyść zostały wyłączone na okres 9 lat, nawet podczas ostatecznego zapoznawania się z aktami sprawy. Dopiero po naszych kilkakrotnych interwencjach dowody te uwzględniono. Mimo to nasza udręka wciąż trwa – opowiada Mirosław Jędrzejczak.

Jak zaznacza doradca podatkowy Jerzy Martini, pełnomocnik Pandy, w Krajowej Administracji Skarbowej często brakowało w ostatnich latach oceny racjonalności działań w sprawie wyłudzeń VAT. – To oczywiście są często skomplikowane sprawy, w których trudno znaleźć inicjatora całego procederu. Ale też argumentacja organów skarbowych sprowadza się do pytania: po co, podatniku, w ogóle zajmowałeś się handlem elektroniką, kawą czy folią, skoro wiedziałeś, że w karuzelach wykorzystuje się właśnie takie towary. Tylko, że to by prowadziło do absurdalnego wniosku, że takie towary w ogóle należałoby wycofać z obrotu – ironizuje Martini.

Koniec patologii?

Wiceszef KAS Zbigniew Stawicki, dopytywany przez „Rzeczpospolitą” o przypadki, gdy skarbowcy „chodzili tam, gdzie są pieniądze”, przyznał, że, było to działanie absolutnie niedopuszczalne. – Zresztą bywały i inne naganne sytuacje: nie tyle wydawanie decyzji co zaniechanie ich wydawania. Dochodziło do tego w sytuacjach, gdy nie można było ustalić, kto „nakręca” karuzelę VAT, a udawało się zidentyfikować tylko podstawione osoby, tak zwane słupy, na ogół bez żadnego majątku – wspomina Stawicki. Natomiast Szef KAS Marcin Łoboda deklaruje: uczciwym podatnikom pomożemy w rozliczeniach, a patologie będziemy zwalczali z pełnym profesjonalizmem i determinacją.

- Oby takie zapowiedzi się spełniły. Dotychczas było wiele przypadków, w których podatnicy nie wiedzieli nie tyko, jak się bronić przed wciągnięciem w schemat karuzelowy, ale też jak się bronić przez niezbyt dobrze umotywowanymi, ale stanowczymi decyzjami organów skarbowych – konkluduje Jerzy Martini.

statystyki
Nieskuteczne ściganie oszustw w VAT

„Wyrwaliśmy miliardy z rąk mafii VAT-owskich i przekazaliśmy je polskim rodzinom” – mawiał Mateusz Morawiecki, premier rządu Prawa i Sprawiedliwości. Deklaracja ta nie znajdowała potwierdzenia w liczbach. Mimo podejmowania przez Krajową Administrację Skarbową co roku kilkunastu tysięcy kontroli w zakresie VAT, wciąż rosły zaległości w zapłacie tego podatku. O ile w 2014 r. wyniosły one 46,2 mld zł., to w 2016 r. już 65,2 mld zł, a w 2020 r. – 95,1 mld zł. W 2023 r. nieznacznie spadły – do 93,7 mld zł. Gdy w 2021 r. „Rzeczpospolita” zapytała Ministerstwo Finansów o to zjawisko, uzyskała odpowiedź, że są to w większości kwoty, których i tak nie sposób wyegzekwować, bo np. pochodzą z decyzji wydawanych podczas zwalczania tzw. karuzel VAT, których adresatami były tzw. słupy, czyli fikcyjni przedsiębiorcy, najczęściej bez majątku. „Prowadzone postępowania egzekucyjne wobec tych zaległości są mało skuteczne, z uwagi na brak majątku podlegającego egzekucji" – przyznawało wówczas MF, zaznaczając że zaległości tzw. słupów to 52,5 proc. całej kwoty zaległości w VAT. Ile firm niesłusznie obwiniono o udział w oszustwach VAT – takich statystyk prawdopodobnie nie poznamy nigdy.

W ostatnich latach administracja skarbowa, być może w pogoni za spektakularnymi wynikami, wydała wiele decyzji krzywdzących dla podatników. Często ściganie przestępstw karuzelowych w VAT nie polegało na łapaniu tych, którzy rzeczywiście inicjowali ten proceder. Wydawano raczej decyzje odmawiające zwrotu VAT wobec firm nieświadomie wciągniętych w ten proceder.

W niedawnej rozmowie z „Rzeczpospolitą” szef Krajowej Administracji Skarbowej Marcin Łoboda i jego zastępca Zbigniew Stawicki przyznali, że chcą zakończyć „chodzenie tam, gdzie są pieniądze” na rzecz starannego wyjaśniania takich spraw. - Każdy sygnał, jaki dostajemy o nieprawidłowym postępowaniu naszych organów w przeszłości, jest weryfikowany, sprawdzamy, co się stało – mówił Zbigniew Stawicki

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo dla Ciebie
Myśliwi nie chcą okresowych badań. A rząd szykuje ograniczenie polowań
Prawo karne
Prof. Matczak o zatrzymaniu Ryszarda Czarneckiego: Władza lubi pokazać siłę
Płace
Biznes rozczarowany po zaskakującej decyzji rządu. Związkowcy zadowoleni
Sądy i trybunały
Ostre oświadczenie I Prezes SN. Małgorzata Manowska oburzona planami rządu
Zawody prawnicze
Prezydent wręczy nominacje pozostawionym na lodzie absolwentom KSSiP
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne