Wieś 2020: bogatsza, prężna i bez kompleksów

Koronawirusowy kryzys pokazał, że mniejsze zaludnienie, rozproszone osadnictwo i lepszy klimat mają swoje zalety. Mieszkańcy wsi są coraz bardziej zadowoleni ze swojego stylu życia i z miejsca zamieszkania.

Publikacja: 07.08.2020 18:00

Wieś 2020: bogatsza, prężna i bez kompleksów

Foto: Fotorzepa, Mirosław Owczarek

W 2018 roku liczba ludności Polski zmniejszyła się o 26 tys. Jeśli bliżej przyjrzeć się statystykom, w miastach ubyło 26,5 tys. osób, a na wsi przybyło 0,5 tys. To niewielkie liczby przy ogóle mieszkańców miast – 23 mln (60 proc. całości), i wsi – 15,3 mln (40 proc.). Czy to oznacza, że chwiejny podział demograficzny na miasto i wieś znalazł względną równowagę i na dłużej zatrzymał się w tym układzie – 60–40? „Trudno oceniać, na ile mamy do czynienia z trwałą stabilizacją struktury demograficznej" – pisze dr Barbara Fedyszak-Radziejowska. „Jednak wyraźny wzrost akceptacji dla »wiejskiego« stylu życia w postawach mieszkańców wsi zdaje się tę stabilizację zapowiadać". A to oznaczałoby koniec tzw. awansu do miasta, a może i wielu stereotypów związanych z logiką kierunku migracji społecznej z zacofanej wsi do nowego, wspaniałego świata miast. Szczególnie że kolejne badania mocno podważają takie stereotypy, jak zapijaczonych chamów czy często przywoływanych w okresie wchodzenia do Unii Europejskich „chłopskich roszczeń".




Największy atut

Tematyce tej stale przygląda się Fundacja na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa, która co dwa lata publikuje raporty o stanie wsi. W najnowszym, „Polska wieś 2020", zmiany tzw. wiejskiego stylu życia dokładnie zanalizowała wspomniana wyżej socjolog dr Fedyszak-Radziejowska, zbierając ogrom wyników badań społecznych i statystyk GUS w artykule „Sytuacja społeczno-ekonomiczna, postawy i wartości mieszkańców wsi". Z danych tych wynika jednoznacznie, że w ciągu ostatnich 20 lat poziom życia polskiej wsi doszlusował do tego w miastach, co oznacza nie tylko polepszenie sytuacji materialnej, ale też zwiększenie szans edukacyjnych czy dostępu do kultury, konsekwentne zwiększanie atrakcyjności wsi w oczach jej mieszkańców, ale również miastowych (wyraźnie widoczne w raportach od 2014 roku), a także przekłada się na zbliżenie ich poglądów, zainteresowań czy sposobu spędzania wolnego czasu, a nawet urlopu.

Nie oznacza to jednak pełnej unifikacji, bo wieś nie wyparła się wcale swojego stylu życia, tradycji, znaczenia więzi społecznych czy przywiązania do lokalnej wspólnoty. Tyle że ten styl życia w odbiorze miejscowych nie jest dziś żadnym cywilizacyjnym opóźnieniem i nie wynika z „cywilizacyjnego pęknięcia między miastem i wsią", jak jeszcze 20 lat temu pisali poważani socjologowie. Przeciwnie, raczej przekłada się on na coraz większą satysfakcję i dumę z bycia mieszkańcem wsi.

Pod koniec 2019 roku zadowolenie z miejsca zamieszkania deklarowało 84 proc. Polaków, w tym 87 proc. mieszkańców największych miast (z ponadpółmilionową populacją) i 86 proc. wsi. Ale już z grup zawodowych największą satysfakcję wyrażali rolnicy – 91 proc., a pracujący w prywatnym rolnictwie nawet 93 proc. Jako największy atut wsi wskazywali wspólnotę i więzi zawodowe oraz sąsiedzkie. Aż 98 proc. rolników wyraziło zadowolenie z przyjaciół i znajomych.

Dr Fedyszak-Radziejowska przeanalizowała też zadowolenie mieszkańców wsi z materialnych warunków życia oraz ocenę perspektyw. I tak w ostatnich dwóch latach widać znaczny przyrost ogólnego optymizmu (prawie o 20 pkt proc.), co potwierdza tezę o „utrwaleniu się ich postawy akceptacji dla sytuacji zawodowej, jak i miejsca zamieszkania". Co więcej, kolejne badania pokazują, że zawód rolnika indywidualnego cieszy się w naszym społeczeństwie coraz większym prestiżem. Dużym poważaniem darzy go już 76 proc. Polaków. To wynik w granicach zawodu inżyniera (również 76 proc.) czy nawet nauczyciela (77 proc.).

Od lat największe wrażenie robi jednak wyraźna poprawa wskaźników edukacyjnych. Tu aspiracje mieszkańców wsi bardzo szybko zbliżają się do tych przejawianych przez miastowych. Jeszcze 20 lat temu większość z nich miała wykształcenie podstawowe i niepełne podstawowe, średnie – mniej niż 15 proc., a wyższe i policealne – zaledwie 3 proc. Dziś już większość ma wykształcenie średnie lub niepełne wyższe – 52 proc., a co piąty ukończył studia.

Zaskakiwać może jednak wskaźnik ubóstwa. Jeszcze rok po wejściu do Unii dotykało ono ponad 27 proc. mieszkańców wsi, później regularnie malało, by w 2018 r. osiągnąć poziom 21 proc. Zagrożenie nim w Polsce wciąż jednak jest większe na wsi, co odróżnia nas od krajów zachodniej Europy, gdzie częściej ono grozi miastowym. Ale ogólny wskaźnik ubóstwa w naszym kraju w 2018 r. był zbliżony do średniej unijnej.

Inaczej ma się jednak sytuacja ze skrajnym ubóstwem – jego wskaźnik od akcesji do UE konsekwentnie rósł, co podważało wiele osiągnięć naszej transformacji. Wskaźnik ten najwyższy poziom osiągnął w 2014 roku – 11,8 proc. Po wprowadzeniu programu 500+ przez dwa kolejne lata spadał, za co pierś do orderów wypinali politycy PiS, ale od 2018 roku znowu wzrasta – nagle cofnęliśmy się do czasów sprzed 2010 roku. Warto zastanowić się, z czego to może wynikać, bo może same transfery socjalne to za mało, by trwale złagodzić problem skrajnego ubóstwa.

Zaangażowani społecznie i religijni

Mieszkańcy wsi i miast coraz bardziej zbliżają się do siebie także na polach kultury, aktywności obywatelskiej i społecznej. Wydaje się, że jedynym wyróżnikiem pozostaje religijność. Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, która usilnie podkreśla w swym artykule trwałe różnice w stylu życia między miastem a wsią, zarazem pisze o „powolnych, ale wyraźnych symptomach unifikacji". I tak w 2019 r. już 35 proc. rolników wyjechało w celach turystycznych lub wypoczynkowych na co najmniej dwa dni z noclegiem. To duża zmiana – wzrost o 15 pkt proc. względem roku 2017, a pamiętajmy, co podkreśla socjolog, że „specyfika zawodu rolnika jest pewnym ograniczeniem w letnim wypoczynku".

Mieszkańcy wsi coraz częściej bywają w kinie, na koncertach i wystawach. Ale z roku na rok nieco rzadziej – co dużo mówi o dostępnej im ofercie kulturalnej – w teatrach. Preferują podobny sposób spędzania czasu wolnego co miastowi, np. urządzanie przyjęć dla grona przyjaciół i znajomych. Również odsetek osób korzystających z internetu w celach niezwiązanych z pracą zawodową na wsi zbliża się do tego w mieście, choć do największych miast jeszcze sporo mu brakuje (66 wobec 85 proc.).

Ciekawa wydaje się kwestia aktywności obywatelskiej. Niekorzystny na tle miast bilans wiejskich organizacji pozarządowych może być jedynie pozorny, co dr Fedyszak-Radziejowska tłumaczy tak: „Specyfika społecznej aktywności mieszkańców wsi polega na przedkładaniu niesformalizowanej aktywności na rzecz własnej wspólnoty nad tworzenie nowych organizacji". Podobnie wyjaśniał to już socjolog Jan Herbst w przełomowej pracy z 2008 roku „Inny trzeci sektor. Organizacje pozarządowe na terenach wiejskich". Bilans trzeciego sektora warto więc uzupełnić o 8 tys. stowarzyszeń związanych z Kościołem, 15 tys. aktywnych ochotniczych straży pożarnych, w ramach których działa 800 orkiestr, 300 zespołów artystycznych, 600 drużyn sportowych i 1000 izb tradycji, a także liczne koła gospodyń wiejskich (tylko na przełomie lat 2018 i 2019, gdy weszła w życie ustawa o tychże, zarejestrowano 8 tys. nowych kół).

Według badań CBOS w latach 2015–2017 w środowiskach wielkomiejskich i robotniczych nastąpił niewielki spadek aktywności obywatelskiej. Natomiast w środowiskach wiejskich odnotowano wzrost tej aktywności o 5 pkt proc., a w organizacjach typowo rolniczych – aż o 19 pkt proc. Jeśli liczyć aktywność niesformalizowaną, to wskaźnik zaangażowania w pracę społeczną jest wyższy na wsi niż w mieście. A wśród rolników wyższy nawet niż wśród prywatnych przedsiębiorców – 67 wobec 44 proc. I to rolnicy częściej przeznaczają efekty swojej pracy na cele dobroczynne niż mieszkańcy największych miast – 31 wobec 28 proc. Wobec tych badań trudno mówić, że na wsi mamy niższy kapitał społeczny niż w miastach.

Badania obalają też mit, że to mieszkańcy wsi częściej wyjeżdżają do pracy za granicą. Odsetek ten rozkłada się po równo względem miejsca zamieszkania – 22 proc. mieszkańców miast i 22 proc. wsi. Ale wśród rolników jest nieco niższy i wynosi tylko 17 proc.

Pozostaje jeszcze religijność, która na wsi, podobnie jak w całym społeczeństwie, ulega pewnemu osłabieniu, jednak wciąż jest dużo większa niż w miastach. Najlepiej pokazuje to ocena działalności hierarchów kościelnych. Badacze posługują się kategorią tzw. aprobaty netto Kościoła katolickiego – to różnica między ocenami pozytywnymi i negatywnymi. W latach 2015–2019 w Polsce zmniejszyła się ogółem z 34 proc. do zaledwie 15. Wśród rolników jednak utrzymała się na poziomie ponad 50 proc., choć również nieznacznie zmalała – z 58 do 53 proc. „Wierność Kościołowi i wierze w społeczności rolników zdaje się wyjątkowo trwałym elementem ich tożsamości" – konkluduje dr Fedyszak-Radziejowska.

Za wójtem murem

Rozważaniami nad poglądami i decyzjami wyborczymi mieszkańców wsi zapisano już tony makulatury. W raporcie „Polska wieś 2020" przyjrzał się im socjolog Jerzy Bartkowski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Najciekawsza przywoływana w raporcie statystyka dotyczy oceny sytuacji kraju. W 2015 r. tylko 23 proc. mieszkańców wsi podzielało pogląd, że „sytuacja w Polsce zmienia się w dobrym kierunku". W 2019 roku wskaźnik ten sięgnął rekordowych poziomów – wynosił już 58 proc., a wśród rolników – 68 proc. I co jeszcze ważniejsze, mieszkańcy wsi dostrzegli, że ich głos ma znaczenie, a nawet więcej – że to ich głos przesądza o wyborczym zwycięstwie.

Jednak bieżący spór polityczny przyćmiewa to, co na polskiej wsi wydaje się kluczowe, czyli ogromne przywiązanie do samorządu terytorialnego. To on niezmiennie cieszy się tam największym zaufaniem – aż 73 proc. mieszkańców pozytywnie ocenia efekty jego pracy. Dlatego największe szanse w wyborach samorządowych w 2018 roku prawie bez wyjątku mieli aktualnie rządzący gminami kandydaci. Wybory wójta aż w 78 proc. gmin i 71 proc. miast-gmin zakończyły się w I turze.

Na poziomie lokalnej polityki niewielkie znaczenie mają partie polityczne – dominują na tym szczeblu lokalne komitety wyborcze tworzone przez miejscowych kandydatów. Socjolog Jarosław Flis, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, zauważa jednak, że większości wójtów wcale nie po drodze z PiS. Owszem, mają zazwyczaj umiarkowanie konserwatywne poglądy, ale podejście do świata raczej pragmatyczne, ugodowe. A działacze PiS na poziomie lokalnym to często ich zapiekli wrogowie, zwykle obsługujący frustracje osób czujących się wykluczonymi z gminnej polityki. Na obozy PiS i anty-PiS mieszkańców wsi partie mobilizować muszą dopiero na wyższych poziomach, np. wyborów do sejmików wojewódzkich.

Autorzy raportu zwracają także uwagę, że pandemia stawia przed lokalnymi liderami nowe wyzwania. Na wieś wracają tysiące osób, które straciły pracę w miastach czy za granicą. „Wieś musi ich »przechować« do lepszych czasów i ponieść związane z tym koszty" – piszą socjologowie prof. Jerzy Wilkin i dr Andrzej Hałasiewicz. Koronawirusowy kryzys pokazał też, że mniejsza koncentracja mieszkańców, rozproszone osadnictwo i lepszy klimat mają swoje zalety. Odkrycia takie jak wartość posiadania własnego ogródka czy po prostu większej przestrzeni życiowej, jakie były doświadczeniem wielu miastowych zamkniętych na przymusowej kwarantannie w niewielkich mieszkaniach, w przyszłości mogą znowu ruszyć tę kruchą równowagę demograficzną, jaką, zdaje się, osiągnęliśmy w ostatnich latach.



Co nam dała Unia

Nie da się pisać o zmianach na wsi bez odniesienia się do wielkiego znaczenia wejścia do Unii, w końcu zmiana wizerunku chłopa jest pochodną modernizacji wsi, czyli wykorzystania tej dziejowej szansy i to w stopniu, jaki nie mieścił się w głowie polskim negocjatorom. Jeszcze 20 lat temu na stereotypie nieudolnego i roszczeniowego chłopa, który przepije dotacje unijne, opierał się w swych analizach nawet prof. Leszek Balcerowicz, tłumacząc w „Rzeczpospolitej", że dopłaty bezpośrednie „okażą się pyrrusowym zwycięstwem dla rolników i otwartą klęską dla kraju" („Racjonalnie o rolnictwie", 18 marca 1999 roku). Dziś jest jasne, że po akcesji znacznie wzrosły nie tylko dochody rolników, ale też wydajność pracy w rolnictwie. Do tego dynamika tego wzrostu w latach 2003–2018 była u nas wyższa niż średnia unijna (27 państw).

Jeśli przyjrzeć się bliżej samemu wzrostowi dochodów, to od akcesji jest on na wsi wyższy niż w mieście. W tym czasie dochód rozporządzalny na osobę zwiększył się tam o 158 proc. wobec 119 proc. w mieście. I 15 lat później ta dynamika nie słabnie. W latach 2015–2018 dochód na wsi zwiększył się o 30 proc. wobec 19 proc. w mieście. Stopa bezrobocia utrzymuje się tam w granicach 5–6 proc., czyli na granicy tzw. bezrobocia naturalnego. Trzeba jednak pamiętać, że praca na wsi nie jest równoznaczna z tą w rolnictwie, bo większość dochodów pochodzi z pracy najemnej, a z niewielkich gospodarstw coraz trudniej się utrzymać.

Stereotyp roszczeniowego chłopa burzą zaś badania CBOS z 2019 roku, w których zapytano Polaków o stosunek do gospodarki rynkowej. O ile prywatną przedsiębiorczość poparło 61 proc. ogółu Polaków, o tyle aż 76 proc. rolników było zdania, że to najlepszy system gospodarczy dla kraju. To najwyższy odsetek wśród wszystkich grup zawodowych ex aequo z osobami pracującymi na własny rachunek. Oznacza to, że ostoją wolnego rynku w Polsce są nie tylko prywatni przedsiębiorcy, ale również rolnicy.

Na wsi utrzymuje się wysokie poparcie dla UE, od 2008 roku oscylujące w granicach 90 proc. A przecież jeszcze rok przed akcesją to właśnie rolnicy mieli największe obawy – popierało ją tylko 45 proc. z nich. Dziś jedynie 4 proc. mieszkańców wsi jest przeciwnych członkostwu w strukturach europejskich, a to współczynnik taki sam jak wśród przedsiębiorców, za to o połowę mniejszy niż np. wśród robotników wykwalifikowanych.

W środowisku badaczy wsi żywa jednak jest dyskusja, czy polskie elity same kiedykolwiek zdecydowałyby się na prawdziwą politykę modernizacji terenów wiejskich, gdyby nie przyszła ona wraz z Unią, bo wieś długo była, a w niektórych środowiskach wciąż jest, stygmatyzowana. Z perspektywy sukcesów polskiego rolnictwa wydaje się dziś absurdalne, że nasi negocjatorzy naprawdę gotowi byli zrezygnować z dotacji bezpośrednich, nie traktując poważnie wyzwań modernizacyjnych na wsi. Można to podsumować gorzko, że polskie elity wyręczyli Francuzi, którzy w Brukseli wywalczyli wspólną politykę rolną. A jeśli tak, to z nawiązką odwdzięczyli się za to, że jakoby nauczyliśmy ich jeść widelcem. 

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”. Kto decyduje o naszych wyborach?
Plus Minus
„Przy stoliku w Czytelniku”: Gdzie się podziały tamte stoliki
Plus Minus
„The New Yorker. Biografia pisma, które zmieniło Amerykę”: Historia pewnego czasopisma
Plus Minus
„Bug z tobą”: Więcej niż zachwyt mieszczucha wsią
Plus Minus
„Trzy czwarte”: Tylko radość jest czysta