Nie sądzę, aby był pan złym człowiekiem. Raczej dość niemądrym. Za każdym razem, kiedy wybucha jakiś kryzys, jest pan bezradny. Nie godził się pan na ujawnienie prawdy, przez co epidemia przekształciła się w ogólnonarodowy kataklizm – za opublikowanie tych słów Xu Zhiyong został 17 lutego aresztowany. Znajomi słynnego działacza na rzecz praw człowieka i byłego wykładowcy prawa są przekonani, że zapłaci za nie wieloma latami więzienia. To nie był pierwszy raz, kiedy odważył się postawić władzom. A te recydywistów traktują ze szczególną surowością.
Drony widzą wszystko
Od kiedy wybuchła epidemia koronawirusa, chińskie władze chcą przekonać świat, że autorytarne państwo potrafi znacznie skuteczniej rozprawić się z naturalnymi katastrofami niż zachodnie demokracje. Może błyskawicznie zaprząc do walki z chorobą cały naród, wypowiedzieć „ludową wojnę". – Xi Jinping wierzy, że jeśli wygra ten najpoważniejszy pojedynek, jaki przyszło mu stoczyć, od kiedy w marcu 2013 r. stanął na czele Chin, droga do przejęcia przez komunistyczne państwo wiodącej roli na arenie międzynarodowej od Stanów Zjednoczonych stanie otworem. A przynajmniej liczy na podział tego świata na dwie strefy wpływów, amerykańską i chińską, w której miejsca dla Europy, Japonii czy nawet Rosji po prostu nie ma – mówi „Plusowi Minusowi" Guy Sorman, ceniony francusko-amerykański politolog znawca Chin.
Chińska propaganda rozpowszechnia więc we wszystkie zakątki globu obrazki z ekspresowej budowy kolejnych szpitali polowych w Wuhanie, 11-milionowej stolicy prowincji Hubei, gdzie wybuchła epidemia. Świat ze zdumieniem odkrywa, że z polecenia jednego człowieka od wielu tygodni stoją tysiące zakładów pracy, z domów nie wychodzą dziesiątki milionów pracowników, a druga największa gospodarka globu trwa w stanie zawieszenia. – Xi decyduje o wszystkim sam, nie musi słuchać nikogo. Jest tylko jeden problem: co, jeśli się pomyli? – pyta w rozmowie z „Plusem Minusem" Steven Tsang, sinolog z Uniwersytetu w Oksfordzie.
O skuteczności władz w Pekinie mają też świadczyć niezwykłe możliwości technologiczne. Gdy paryski Instytut Pasteura zapowiada, że nie da się opracować skutecznej szczepionki na Covid-19 przed upływem dwudziestu miesięcy, chińskie władze zapewniają, że będzie to możliwe najdalej w ciągu dwóch miesięcy. Świat nagle dowiaduje się, że można wykorzystać drony do masowego kontrolowania, czy wszyscy noszą maski higieniczne i nie spożywają posiłków na ulicy. Dzięki kamerom i głośnikom umieszczonym na latających maszynach może o to zadbać dyżurny policjant oddalony od miejsca zagrożonego epidemią o tysiące kilometrów. Analiza w czasie rzeczywistym potężnych zasobów danych daje władzom możliwość rozpoznania, czy pasażerowie samolotów nie przebywali w regionach najbardziej dotkniętych epidemią. Rozlokowane w najważniejszych miejscach termometry elektroniczne mają zapewnić, że do budynków publicznych nie przedostaną się osoby zarażone. A dziesiątki tysięcy lekarzy wysłanych przez chińskiego przywódcę do Wuhanu i 60-milionowej prowincji Hubei mają spowodować, że epidemia zostanie zduszona w zarodku.