W „Jak najdalej stąd" Piotr Domalewski wraca do tematów, które zawsze były dla niego ważne. Przygląda się trudnym związkom rodzinnym, portretuje ludzi, którzy nie nadążyli za transformacją, zostając ze swoimi rozbudzonymi ambicjami w świecie bez perspektyw. Mówi o cenie, jaką trzeba często zapłacić, gdy w obcym kraju szuka się szansy na lepsze życie.
Już w trzydziestominutowym „60 kilo niczego" Domalewski pokazywał tragedię emigranta, który ma wypadek w kopalni kruszców, a zawiezienie go do szpitala oznacza kłopoty dla firmy. Z kolei w jego pełnometrażowym debiucie „Cicha noc" młody emigrant przyjeżdżał z Zachodu do rodzinnej wsi na Wigilię. Kilka lat wcześniej ruszył w tę samą drogę, jaką kiedyś próbowali pójść jego ojciec i wuj. Im się nie udało. Jemu też nie. Ale jeszcze walczy. Chce sprzedać dom po dziadkach i za te pieniądze rozkręcić biznes w Holandii. Jednak jego wielopokoleniowa rodzina, rozbita przez emigracyjne rozczarowania, kryje niemało tajemnic i blizn.