Jan Maciejewski: Poczet barbarzyńców

Wszystko, co w polskości najlepsze, zaczyna się od tego gestu. Odrzucenia cudzej łaski i gwarantowanego z zewnątrz spokoju.

Publikacja: 07.02.2025 14:00

Jan Maciejewski: Poczet barbarzyńców

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Po tym jak kilka lat temu rządzących zaskoczyła (niczym zima drogowców) setna rocznica „cudu nad Wisłą”, naprawdę niewiele powinno nas już dziwić. A jednak. To, jak kompletna, niezmącona dotąd najmniejszą choćby inicjatywą czy refleksją, cisza towarzyszy przypadającej w tym roku, tysięcznej rocznicy koronacji Bolesława Chrobrego, robi wrażenie. Do tego stopnia, że chyba należy zadać już sobie pytanie, czy państwo, które lekceważy podobne okazje, przegapia je albo puszcza mimochodem, jest jeszcze zainteresowane własnym istnieniem.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy

Sprzeciwu wobec umoszczenia się w ciepłym kącie któregoś z uniwersalizmów. Bo przecież takie przewidziano dla niej miejsce – na smyczy cudzej łaski. Historia Chrobrego przebiega w rytmie jej zrywania. Odrzucania przezeń na przemian kijów i marchewek, jakimi wymachiwali przed nim niemieccy królowie i cesarze. Ci, którzy właśnie wtedy wskrzeszali rzymskie imperium, pod jego sztandarami zaczynali urządzać Europę na nowo. I przychodzili na wschód, na dwór Chrobrego z propozycją nie do odrzucenia: uznamy was za Rzymian, prawie takich samych jak my. Pośledniejszego, owszem, gatunku, ale zawsze. To wciąż niemało jak na dzikusów z drewnianych chatek. Obok godności zapewnimy wam też opiekę. Wystarczy, że będziecie posłuszni. Że wasza siła doda się do naszej, pomnoży ją. A przynajmniej nam nie przeciwstawi. Będziecie mogli istnieć, ale w granicach i na sposób, jaki wam podyktujemy.

Wszystko, co w polskości najlepsze, zaczyna się od tego gestu. Odrzucenia cudzej łaski i gwarantowanego z zewnątrz spokoju. 

Koronacja Chrobrego była ostatnim akordem symfonii jego rządów; dzieła odrzucającego tę propozycję. Będziemy Rzymianami, owszem – mówi Bolesław w genialnej powieści Teodora Parnickiego „Srebrne Orły”, rzucając wyzwanie niemieckiemu poselstwu – ale staniemy się nimi naprawdę. Nie dlatego, że wy nas uznacie za godnych tego miana. Jesteśmy barbarzyńcami i zdajemy sobie z tego sprawę. Nie ominiemy żadnego ze szczebli tej drabiny.

Wszystko, co w polskości najlepsze, zaczyna się od tego gestu. Odrzucenia cudzej łaski i gwarantowanego z zewnątrz spokoju. Jest tym, od czego zaczyna się królestwo, co mówi tamta koronacja sprzed tysiąca lat: „spokojnie, damy sobie radę sami. Będzie trudniej, będzie bolało. I będzie naprawdę”.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Odradzać się w podziwie

To ten sam gest, który wykonał niemal tysiąc lat później Herbert, pisząc „Barbarzyńcę w ogrodzie”. Zdając sobie sprawę, że przechadza się wśród europejskiej wielkości, pamiątek po niej, jako gość z zewnątrz. Przybysz z dalekiej północy. Podziwiając, szczerze i bezpretensjonalnie, jak tylko barbarzyńca podziwiać jest w stanie cywilizację. Razem z tym podziwem, biorąc na siebie brzemię barbarzyńcy właśnie. I wydobywając się z niego każdą pisaną przez siebie linijką wiersza czy eseju. Od tysiąca lat, od tamtej koronacji, to jest właśnie napięcie, bez którego nie możemy istnieć. Poza nim nas nie ma, jak nie byłoby polskiego królestwa. Barbarzyńca jest tym, który się wspina, pośród tych, którzy tylko się snują. Barbarzyńca, który poznał, kim jest, i postanowił się zmienić. Nic mu się nie należy: swoją godność, swoje państwo będzie musiał wyszarpać siłą. O tym była – pomimo upływu tysiąca lat jest nadal – ta koronacja.

I im dłużej o tym myślę, przestaję się powoli dziwić, dlaczego tak niewielu chce dziś o niej pamiętać.

Po tym jak kilka lat temu rządzących zaskoczyła (niczym zima drogowców) setna rocznica „cudu nad Wisłą”, naprawdę niewiele powinno nas już dziwić. A jednak. To, jak kompletna, niezmącona dotąd najmniejszą choćby inicjatywą czy refleksją, cisza towarzyszy przypadającej w tym roku, tysięcznej rocznicy koronacji Bolesława Chrobrego, robi wrażenie. Do tego stopnia, że chyba należy zadać już sobie pytanie, czy państwo, które lekceważy podobne okazje, przegapia je albo puszcza mimochodem, jest jeszcze zainteresowane własnym istnieniem.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
„Makabreska”: Horror w wydaniu cringe
Plus Minus
Czy obrazy milczą
Plus Minus
Matematyka zabije skrzydłowych
Plus Minus
„Historie przyszłości. Co nas czeka?”: Czy czas może odwrócić kierunek?
Plus Minus
Żołnierz pyta mnie, jaki sens dalszej walki