Po tym jak kilka lat temu rządzących zaskoczyła (niczym zima drogowców) setna rocznica „cudu nad Wisłą”, naprawdę niewiele powinno nas już dziwić. A jednak. To, jak kompletna, niezmącona dotąd najmniejszą choćby inicjatywą czy refleksją, cisza towarzyszy przypadającej w tym roku, tysięcznej rocznicy koronacji Bolesława Chrobrego, robi wrażenie. Do tego stopnia, że chyba należy zadać już sobie pytanie, czy państwo, które lekceważy podobne okazje, przegapia je albo puszcza mimochodem, jest jeszcze zainteresowane własnym istnieniem.
Czytaj więcej
Znaki, jak wszystkie prawdziwe dzieła, potrzebują czasu. Muszą nabrzmiewać, jak bolesne wrzody. A kolejne dni trafiają do kosza, jak zmięte strony nie tyle niedokończonej, ile nierozpoczętej opowieści.
Sprzeciwu wobec umoszczenia się w ciepłym kącie któregoś z uniwersalizmów. Bo przecież takie przewidziano dla niej miejsce – na smyczy cudzej łaski. Historia Chrobrego przebiega w rytmie jej zrywania. Odrzucania przezeń na przemian kijów i marchewek, jakimi wymachiwali przed nim niemieccy królowie i cesarze. Ci, którzy właśnie wtedy wskrzeszali rzymskie imperium, pod jego sztandarami zaczynali urządzać Europę na nowo. I przychodzili na wschód, na dwór Chrobrego z propozycją nie do odrzucenia: uznamy was za Rzymian, prawie takich samych jak my. Pośledniejszego, owszem, gatunku, ale zawsze. To wciąż niemało jak na dzikusów z drewnianych chatek. Obok godności zapewnimy wam też opiekę. Wystarczy, że będziecie posłuszni. Że wasza siła doda się do naszej, pomnoży ją. A przynajmniej nam nie przeciwstawi. Będziecie mogli istnieć, ale w granicach i na sposób, jaki wam podyktujemy.
Wszystko, co w polskości najlepsze, zaczyna się od tego gestu. Odrzucenia cudzej łaski i gwarantowanego z zewnątrz spokoju.
Koronacja Chrobrego była ostatnim akordem symfonii jego rządów; dzieła odrzucającego tę propozycję. Będziemy Rzymianami, owszem – mówi Bolesław w genialnej powieści Teodora Parnickiego „Srebrne Orły”, rzucając wyzwanie niemieckiemu poselstwu – ale staniemy się nimi naprawdę. Nie dlatego, że wy nas uznacie za godnych tego miana. Jesteśmy barbarzyńcami i zdajemy sobie z tego sprawę. Nie ominiemy żadnego ze szczebli tej drabiny.