Joanna Szczepkowska: Ku czci

Infantylizacja dziedzictwa kulturowego jest rodzajem przestępstwa.

Publikacja: 29.11.2024 14:00

Magdalena Smoczyńska

Magdalena Smoczyńska

Foto: PAP/Łukasz Gągulski

No i nie wiem, co napisać, a raczej jak. Może taki początek tekstu nie jest najmądrzejszy, ale piszę to w stanie, który można nazwać „zgłupieniem”. To jest pierwszy stan, po którym pewnie przyjdzie jakiś poważniejszy i adekwatny do tego, o czym chcę napisać. Od razu uprzedzam, że nie będzie to nic ze sfery polityki ani szeroko omawianych zagrożeń. Pozornie jest to temat dotyczący naszych wielkich przodków i pamięci o nich. Bardzo pozornie. Tak naprawdę dotyczy wielkiego zagrożenia, choć w tle głupawa gra komputerowa i jakieś breloczki.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: O prawach tych, których nie ma

Wszystko zaczęło się od wpisu prof. Magdaleny Smoczyńskiej w portalu społecznościowym. Jej posty są czytane przez wielu czytelników, bo nie tylko dotyczą istotnych spraw, ale też są pisane wartkim, dowcipnym stylem. Nie miejsce tutaj, żeby się rozwodzić nad jej erudycją i zasługami nie tylko w dziedzinie psycholingwistyki i badań nad mową dziecka, ale też nad wrażliwością społeczną. Warto natomiast wspomnieć, że Magdalena Smoczyńska, córka słynnego Jerzego Turowicza, redaktora naczelnego i twórcy „Tygodnika Powszechnego”, jest osobą postępową, na zdjęciach z wystąpień publicznych można ją zobaczyć w tęczowej apaszce i mimo katolickich związków rodzinnych zadeklarowała odejście z Kościoła.

W pełni zgadzając się z postulatem Magdaleny Smoczyńskiej, uważam, że z Poloniką coś trzeba zrobić. Ogłupianie ludzi i infantylizacja dziedzictwa kulturowego jest rodzajem przestępstwa. 

Piszę o tym, żeby czytelnicy odrzucili od razu myśl, że oto ktoś z kręgów konserwatywnych oburza się na to, co nowe i nie do zaakceptowania dla tradycjonalistów. Otóż Magdalena Smoczyńska w swoim wpisie zaalarmowała o zjawisku, w które naprawdę trudno uwierzyć. Przypadek sprawił, że w czasie pobytu w Paryżu znalazła się w Bibliotece Polskiej na wystawie zorganizowanej przez Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą Polonika, powołany w 2016 r. Wystawa miała tytuł „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...” i była poświęcona wielkim Polakom pochowanym na słynnym cmentarzu w Montmorency. Pomijając drobny fakt, że Mickiewicz już tam nie leży, podkreślić trzeba, że tytuł zaczerpnięto ze sceny obrzędu dziadów w sztuce o takim samym tytule. Dodaję to na wszelki wypadek, bo prawdę mówiąc, po tym co przeczytałam, tracę orientację co do zakresu wiedzy nawet czytelników tego felietonu.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: W rocznicę wyborów październikowych

No więc na ekranie, który się świecił w czasie wystawy, można było przeczytać reklamę gry „Minecraft” i instrukcję obsługi. W czasie przemówienia z okazji otwarcia wystawy zwrócono uwagę na gadżety, które można było wziąć i podarować dzieciom, zachęcając tym samym do opowiedzenia o „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...”. A gadżety te rozdawane z okazji wspomnień o wielkich Polakach to… „kościotrupki”. Tak, dobrze czytacie. Tak zostały nazwane, zresztą w czasie uroczystego przemówienia. Można więc było dostać: świeczkę pomalowaną w ludzkie kości, przywieszkę do kluczy z czaszką ludzką i czarne pudełeczko z ludzkim szkieletem w środku. W czasie przemówienia pani dyrektor oświadczyła, że według podań Adam Mickiewicz był wampirem i w czasie ekshumacji odcięto mu głowę, żeby pozbawić odnawialnych, wampirzych sił. Ten żarcik służyć miał przybliżeniu postaci naszego wieszcza nowym pokoleniom, które mają kłopot z przyswajaniem głębszej wiedzy. Tak więc wystawa upamiętniająca wielkich Polaków leżących na paryskim cmentarzu zmieniła się w halloweenowe spotkanko, ku zadowoleniu większości zebranych. To jednak nic, naprawdę nic, wobec wspomnianej gry Minecraft, która miała być superatrakcją uroczystości. Obejrzałam ją sobie, choć autorka tej relacji radziła mi wziąć najpierw środki uspokajające. Otóż w ramach pogłębienia wiedzy po ekranie biegają piszczące roboty, z założenia twórcy głupawe. Bardzo boją się duchów, a jednak biegną na cmentarz i tam, piszcząc i skrzecząc, wywołują duchy Olgi Boznańskiej, Mickiewicza i Norwida. Duchy te są też skrzeczącymi robocikami, biegają i piszczą na przykład na temat zupy, o którą śmiesznie błaga głodny robocik Norwid. Nie, to trzeba obejrzeć, bo opisać się nie da. Ja również polecam przedtem wziąć coś na uspokojenie.

W pełni zgadzając się z postulatem Magdaleny Smoczyńskiej, uważam, że z Poloniką coś trzeba zrobić. Ogłupianie ludzi i infantylizacja dziedzictwa kulturowego jest rodzajem przestępstwa. Coś trzeba zrobić, inaczej niedługo wszędzie będzie ciemno i wszędzie będzie głucho.

No i nie wiem, co napisać, a raczej jak. Może taki początek tekstu nie jest najmądrzejszy, ale piszę to w stanie, który można nazwać „zgłupieniem”. To jest pierwszy stan, po którym pewnie przyjdzie jakiś poważniejszy i adekwatny do tego, o czym chcę napisać. Od razu uprzedzam, że nie będzie to nic ze sfery polityki ani szeroko omawianych zagrożeń. Pozornie jest to temat dotyczący naszych wielkich przodków i pamięci o nich. Bardzo pozornie. Tak naprawdę dotyczy wielkiego zagrożenia, choć w tle głupawa gra komputerowa i jakieś breloczki.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Karolina Stanisławczyk: Czarne komedie mają klimat
Plus Minus
„Sierpień”: Warszawska geologia pamięci
Plus Minus
W poszukiwaniu wilczura
Plus Minus
Historia nie dobiegła końca
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Nieograniczone możliwości starcia z łotrem
Materiał Promocyjny
Fundusze Europejskie stawiają na transport intermodalny