Paweł Konzal: Pustynia nieczytelników

Za 10 dni świętować będziemy 106. rocznicę odzyskania niepodległości. Za 60 dni zamknięty zostanie ostatni kiosk Ruchu. Rewolucja wtórnej analfabetyzacji dokonuje się po cichu.

Publikacja: 31.10.2024 14:18

Paweł Konzal: Pustynia nieczytelników

Foto: Adobe Stock

Polska staje się pustynią słowa pisanego, zarówno w odniesieniu do prasy codziennej, jak i książek. Cywilizacyjnie cofamy się np. w porównaniu z Francją mającą więcej niezależnych księgarń niż USA i Wielka Brytania łącznie.

W czasach podległości walka o dostęp do słowa pisanego była jednym z kluczowych elementów zmagań o zachowanie kultury polskiej. Wysoka pozycja literatury zaowocowała szóstym na świecie miejscem pod względem liczby Nagród Nobla w dziedzinie literatury. Jest to szczególne osiągnięcie, gdyż polski jest językiem hermetycznym o ograniczonym zasięgu – posługują się nim prawie wyłącznie Polki i Polacy. Już w miesiąc po odzyskaniu wolności, w grudniu 1918 r., Jan Gebethner i Jakub Mortkowicz założyli Polskie Towarzystwo Księgarni Kolejowych „RUCH”. Jeśli czytają państwo ten tekst w wersji papierowej, to prawdopodobnie już dziś pokonali państwo dłuższą niż rok temu drogę, by nabyć „Plus Minus”. Od stycznia droga ta wydłuży się jeszcze bardziej. Ruch, mający 25 lat temu 31 tys. punktów sprzedaży, zamknie niedługo ostatni kiosk.

Czytaj więcej

Paweł Konzal: Sztuczna inteligencja – rewolucja inna niż wszystkie

W podobny sposób znikają księgarnie. W ciągu dekady zniknęła co trzecia z nich, co trzy dni zamykana jest kolejna. Już dziś będąc w centrum stolicy, np. na rondzie de Gaulle’a, musimy pokonać 1–1,5 km do najbliższego punktu sprzedaży prasy. Przez 71 lat przy rondzie działały Empik i dwa kioski Ruchu. W niewielkiej odległości znajdowały się kolejne kioski. Dziś nie ma po nich śladu. Czy ma to znaczenie, skoro część czytelników sięgnęła po wydania cyfrowe? Tak, format ma znaczenie. Tak jak picie wina w plastikowym kubku różni się od degustacji w kieliszku, tak przeglądanie wiadomości na telefonie czy tablecie różni się od tradycyjnej lektury prasy. Format papierowy sprawia, iż trafiamy na artykuły, z którymi nie zetknęlibyśmy się w inny sposób. Sąsiadują one na szpalcie z tekstami, które nas interesują. Podobnie w księgarni, obok książek, których szukamy, natykamy się na nieznane nam pozycje. W ten sposób poszerza i wzbogaca się nasz horyzont myślowy i kulturowy.

Format cyfrowy nie sprzyja czytaniu „od deski do deski”. Lektura wyłącznie tekstów, które podsuwa nam algorytm lub które przykuwają wzrok szokującym tytułem, prowadzi do zawężania naszego widnokręgu.

Format cyfrowy nie sprzyja czytaniu „od deski do deski”. Lektura wyłącznie tekstów, które podsuwa nam algorytm lub które przykuwają wzrok szokującym tytułem, prowadzi do zawężania naszego widnokręgu. Następstwem jest spadek czytelnictwa. Największa polska gazeta codzienna w latach 90. osiągała nakład zbliżony nawet do 600 tys. egzemplarzy. Dziś jej sprzedaż w papierze to ok. 48 tys. Do tego dochodzi 300 tys. cyfrowych abonentów. W sumie jest to spadek o przynajmniej 40 proc. Przynajmniej, gdyż egzemplarz papierowy był często czytany przez kilka osób w rodzinie, firmie itp.

Czytaj więcej

Paweł Konzal: Mieszkanie Plus, Mieszkanie Minus

75 lat temu Orwell napisał w „Roku 1984”: „Każdy zapis został zniszczony lub sfałszowany, każda książka przepisana […] Nic nie istnieje poza niekończącą się teraźniejszością, w której Partia ma zawsze rację”. Jak wygląda sytuacja A.D. 2024? Tytuły artykułów i cyfrowe teksty encyklopedyczne zmieniają się w sposób ciągły i dla odbiorcy niezauważalny. Nie wiemy, co dekadę lub dwa dni temu pisano np. w notce biograficznej o Churchillu. Widzimy wyłącznie, co pisze się o nim dziś. Płynność rzeczywistości oznacza, że istnieje wyłącznie teraźniejszość. Kto w świecie bez pamięci będzie mieć rację?

Państwo polskie, hucznie świętujące kilka lat temu „100 lat Niepodległej”, nie wspiera kultury słowa pisanego i nie dba w wystarczającym stopniu o rozwój i kontynuację czytelnictwa. Pozytywnym wyjątkiem są miejskie czytelnie i biblioteki. To jednak nie wystarczy. Brak efektywnej polityki państwa i miast w tym zakresie powoduje cywilizacyjny regres. Zamiast stawać się barbarzyńską pustynią nieczytelników, skorzystajmy z doświadczeń np. Francji, by wspierać łatwy, przystępny i codzienny dostęp do drukowanych tekstów.

Polska staje się pustynią słowa pisanego, zarówno w odniesieniu do prasy codziennej, jak i książek. Cywilizacyjnie cofamy się np. w porównaniu z Francją mającą więcej niezależnych księgarń niż USA i Wielka Brytania łącznie.

W czasach podległości walka o dostęp do słowa pisanego była jednym z kluczowych elementów zmagań o zachowanie kultury polskiej. Wysoka pozycja literatury zaowocowała szóstym na świecie miejscem pod względem liczby Nagród Nobla w dziedzinie literatury. Jest to szczególne osiągnięcie, gdyż polski jest językiem hermetycznym o ograniczonym zasięgu – posługują się nim prawie wyłącznie Polki i Polacy. Już w miesiąc po odzyskaniu wolności, w grudniu 1918 r., Jan Gebethner i Jakub Mortkowicz założyli Polskie Towarzystwo Księgarni Kolejowych „RUCH”. Jeśli czytają państwo ten tekst w wersji papierowej, to prawdopodobnie już dziś pokonali państwo dłuższą niż rok temu drogę, by nabyć „Plus Minus”. Od stycznia droga ta wydłuży się jeszcze bardziej. Ruch, mający 25 lat temu 31 tys. punktów sprzedaży, zamknie niedługo ostatni kiosk.

Plus Minus
Konsumpcjonistyczny szał: Boże Narodzenie ulubionym świętem postchrześcijańskiego świata
Plus Minus
Kompas Młodej Sztuki 2024: Najlepsi artyści XIV edycji
Plus Minus
„Na czworakach”: Zatroskany narcyzm
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Plus Minus
„Ciapki”: Gnaty, ciapki i kostki
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku