Jan Maciejewski: Posłuchaj, Beatrycze

Proszę potraktować ten list jak paczkę chusteczek. Wypadła Pani z torebki, a ja akurat przechodziłem obok i je podniosłem. Minęliśmy się przypadkiem. Fragmentem, jednym tysięcznym Tajemnicy.

Publikacja: 02.08.2024 17:00

Jan Maciejewski: Posłuchaj, Beatrycze

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Tak mógłby mówić Odys do Nauzykai; dziewczyny, której widok przywrócił mu wolę życia na moment przed śmiercią. Mogłyby to być również słowa Dantego do Beatrycze; gdyby zamiast „Boskiej komedii” ofiarował jej liścik, ukradkiem podrzucony na kawiarnianym stoliku. Ale mógł to też równie dobrze nabazgrać na wyrwanej z zeszytu kartce papieru jakiś chłopak. Wsunąć do torebki przypadkiem spotkanej w pociągu dziewczynie. Chociaż siedziała naprzeciwko niego, obserwował jej twarz tylko jako odbicie w oknie. Więcej nie było trzeba. Więcej nie było można.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Zdechł pies z godnością

Szłoby to mniej więcej tak:

„Jest Pani bardzo piękna. Proszę tylko nie potraktować tego jako komplementu. Piszę te słowa właściwie ze współczuciem. Każdy talent ma w sobie coś okrutnego, a jego ofiarą w pierwszej kolejności pada sam obdarowany. Przyjdzie taki dzień, być może ma go Pani już nawet za sobą, kiedy pojawi się pokusa rezygnacji. Tak jak pisarze łamią pióra, a artyści palą w kominku swoje szkice, tak samo Pani będzie chciała się poddać. Ponieść się tej szatańskiej nienawiści i uldze, poczuć się wolną, wyzwoloną z ciężaru, jaki włożono Pani na barki bez pytania jej o pozwolenie. Żyć beztrosko, bez tego poczucia niejasnej odpowiedzialności, nie wiadomo wobec kogo ani czego. Budzić się codziennie bez myśli o długu, którego kolejną ratę trzeba uiścić zanim zapadnie zmrok.

Piękno jest może najokrutniejszym ze wszystkich talentów. Najtrudniej z niego zrezygnować, najłatwiej roztrwonić. W tej branży, jeśli to właściwe słowo, karierę robi się stosunkowo łatwo. Już się Pani pewnie zorientowała, czego oczekuje publiczność. Jak łatwo jest schlebić jej gustom. Zamiast artysty stać się pacykarzem, poety – wierszokletą. Z pięknej kobiety zmienić się w atrakcyjną dziewczynę. To się nie dzieje od razu; jak każda degradacja ten proces też składa się z etapów. Na początku tajemnica zmienia się w niedopowiedzenie. To z kolei z czasem staje się zagadką o stopniu trudności na poziomie dwa plus dwa. Czy rozumie Pani co mam na myśli, co próbuję cały czas Pani powiedzieć?

Piękno jest może najokrutniejszym ze wszystkich talentów. Najtrudniej z niego zrezygnować, najłatwiej roztrwonić. W tej branży, jeśli to właściwe słowo, karierę robi się stosunkowo łatwo. 

W pięknie, jak w każdym nieproszonym i niezasłużonym darze, ukryta jest świadomość celu. I za każdym razem, proszę mi wierzyć – naprawdę zawsze, jest to ten sam cel. Sprzeciw wobec świata takim, jaki on jest w tej chwili. Jakim wydaje się większości i za jaki większość chciałaby go mieć. Dlatego wyrobnik jest kimś więcej niż tylko niespełnionym twórcą. Stał się jego przeciwieństwem. Płatnym, opłacanym przez ogół, zdrajcą. Utwierdza stan rzeczy, schlebia gustom, opiniom, zamiast dążyć do prawdy. To ktoś, kto nuci kołysankę przy łóżku człowieka pogrążonego w śpiączce. Proszę tego nie robić.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Pazur i skarb

Proszę być tą, która budzi, a nie usypia. Budzi coś w tych, którzy na nią patrzą, jak wiersz w swoich czytelnikach, a spektakl widzach. Proszę pozostać opowieścią, która nie zapowiada się na banalne zakończenie. Proszę więc Panią, by pozostała tajemnicą, również dla samej siebie. By nie opracowała Pani nigdy metody ani schematu. To największy ciężar, jaki można na siebie przyjąć. Nigdy do końca nie wiedzieć, nie zyskać pewności. Nie szukać jej w oczach publiczności ani recenzjach krytyków. Pozostać piękną bez niczyjego pozwolenia, bez licencji i legitymacji związkowej. Piękną poza oficjalnymi strukturami, bez żadnej rekompensaty.

Może poza tą jedną. Najmniej uchwytną. To się stanie nie wiadomo jak ani kiedy, zupełnie niepostrzeżenie. Dzięki Pani ktoś otworzy oczy. Czy może być coś więcej?

Już się więcej nie spotkamy, i właściwie tylko dlatego odważyłem się powiedzieć Pani to wszystko. Jak już wspomniałem, z bólem serca. Proszę potraktować ten list jak paczkę chusteczek, która wypadła Pani z torebki, a ja akurat przechodziłem obok i je podniosłem. Minęliśmy się przypadkiem. Fragmentem, jednym tysięcznym Tajemnicy”.

Tak mógłby mówić Odys do Nauzykai; dziewczyny, której widok przywrócił mu wolę życia na moment przed śmiercią. Mogłyby to być również słowa Dantego do Beatrycze; gdyby zamiast „Boskiej komedii” ofiarował jej liścik, ukradkiem podrzucony na kawiarnianym stoliku. Ale mógł to też równie dobrze nabazgrać na wyrwanej z zeszytu kartce papieru jakiś chłopak. Wsunąć do torebki przypadkiem spotkanej w pociągu dziewczynie. Chociaż siedziała naprzeciwko niego, obserwował jej twarz tylko jako odbicie w oknie. Więcej nie było trzeba. Więcej nie było można.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Nie dać się zagłodzić
Plus Minus
Piotr Zaremba: Granice sąsiedzkiej cierpliwości
Plus Minus
„The Boys”: Make America Great Again
Plus Minus
Jan Maciejewski: Gospodarowanie klęską
Plus Minus
„Bombaj/Mumbaj. Podszepty miasta”: Indie tropami książki
Materiał Promocyjny
Citi Handlowy kontynuuje świetną ofertę dla tych, którzy preferują oszczędzanie na wysoki procent.