Michał Szułdrzyński: Czego nie rozumieją historycy za plecami Tuska

Część liberalnej inteligencji, w przeciwieństwie do Donalda Tuska, jest pozbawiona społecznego słuchu.

Publikacja: 04.07.2024 15:03

Michał Szułdrzyński: Czego nie rozumieją historycy za plecami Tuska

Foto: AFP

Podczas wspólnej konferencji z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem premier Donald Tusk powiedział: „Polska jako jedna z największych ofiar II wojny światowej, Niemcy jako sprawcy tego nieszczęścia, tragedii II wojny światowej, dziś jako narody wolne, europejskie wspólnie powinny zadbać, by tragedia wojny na naszych ziemiach się nie powtórzyła”. Mówił, że nie jest rozczarowany brakiem konkretnej propozycji ze strony niemieckiej zadośćuczynienia żyjącym ofiarom II wojny światowej, ale to rozczarowanie dało się odczuć. Tusk używał języka, który wcześniej byłby trudny do zaakceptowania przez liberalną inteligencję.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Śmiertelny bój o pietruszkę

Polska była ofiarą. Dlaczego Donald Tusk musiał to przypomnieć w obecności Olafa Scholza 

Podkreślanie niemieckiej winy i Polski jako ofiary na wspólnej konferencji z kanclerzem Niemiec pokazuje, że premier rozumie nastroje społeczne. Przez dwie kadencję rząd PiS podnosił kwestie reparacji, Tusk nie może więc udawać, że kwestie historyczne się nie liczą. Choć w Polsce zmienił się rząd, choć odszedł PiS, a jego miejsce zajęła PO, to – jak zauważył Jerzy Haszczyński – większość komentarzy o wizycie Scholza w Warszawie dotyczyła historii. W dodatku kanclerz postawił Tuska w trudnej sytuacji. I dlatego Tusk musiał przypomnieć, że to Polska była ofiarą.

Podkreślanie niemieckiej winy i Polski jako ofiary na wspólnej konferencji z kanclerzem Niemiec pokazuje, że premier rozumie nastroje społeczne. Przez dwie kadencje rząd PiS podnosił kwestie reparacji, Tusk nie może więc udawać, że kwestie historyczne się nie liczą. 

Chyba nie rozumieją tego historycy będący na zapleczu obecnej władzy. Dobrym przykładem jest wywiad z prof. Pawłem Machcewiczem w „Gazecie Wyborczej”. Machcewicz zapowiadał w nim, że żadnych zmian w stworzonym przez niego Muzeum II Wojny Światowej nie będzie. Jego zdaniem miejsca tam dla ojca Maksymiliana Kolbego nie ma, ponieważ nie można wystawy „konfesjonalizować”, a poza tym o. Kolbe miał na sumieniu antysemickie artykuły. O jego heroizmie nic. Jeśli zaś idzie o zdjęcie rodziny Ulmów, uznał, że ich obecność zafałszowuje historię, bo fałszywie sugeruje, że wszyscy Polacy pomagali Żydom. Przeliczył, że właściwie to Polacy więcej Żydów zabili, niż uratowali (nie, nie powiedział tego wprost, ale przypomniał „najnowsze badania”, a to prof. Jan Grabowski twierdzi, że Polacy zabili 200 tys. Żydów, uratowali zaś – według Machcewicza – 30 tys.).

Wywiad z Machcewiczem sugeruje, że może nas czekać odwracanie całej pisowskiej narracji i tromtadracji. PiS starał się zbudować opowieść o powszechnej świętości Polaków podczas wojny. I wykorzystywał do tego Ulmów. Sęk w tym, że to rodzina prawdziwych bohaterów i dziś nie powinno się jej wymazywać z muzeum tylko dlatego, że PiS ją w politykę wciągnął.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Polaryzacja przestała być traktowana poważnie

Dlaczego Ulmowie i o. Kolbe wracają do Muzeum II Wojny Światowej? Słowa prof. Pawła Machcewicza pokazują brak społecznego słuchu 

Żeby było jasne, potrzebujemy takich debat jak ta, którą na łamach „Gazety Wyborczej” toczył prof. Machcewicz. Potrzebujemy dyskusji o naszej tożsamości, o relacjach między Polakami a Żydami. I od tej dyskusji politycy powinni się trzymać z daleka.

Ale wystawa muzealna to nie seminarium historyczne, tylko element polityki historycznej państwa, bo wszak utrzymywane jest przez podatników i ma edukować społeczeństwo. Tę różnicę rozumie Donald Tusk, który doprowadził do tego, że wbrew zapowiedziom prof. Machcewicza wystawa w Gdańsku będzie zmieniona. Nowy dyrektor muzeum został wezwany do Ministerstwa Kultury, a następnie ogłosił, że oczekiwanie społeczne jest takie, by Ulmowie i Kolbe na wystawę jednak wrócili. Można się spodziewać, że to oczekiwanie społeczne przyszło wprost od Tuska. Bo on nie chce być tym, który usuwa Kolbego i Ulmów z wystawy, ani tym, który pomija cierpienia, jakich Polska doznała z rąk niemieckich w czasie II wojny światowej.

Udzielając wywiadu tuż przed niewygodną dla Tuska wizytą Scholza, prof. Machcewicz miał bardzo zły timing. I pokazał, że inaczej niż premier, część liberalnej inteligencji jest pozbawiona społecznego słuchu.

Podczas wspólnej konferencji z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem premier Donald Tusk powiedział: „Polska jako jedna z największych ofiar II wojny światowej, Niemcy jako sprawcy tego nieszczęścia, tragedii II wojny światowej, dziś jako narody wolne, europejskie wspólnie powinny zadbać, by tragedia wojny na naszych ziemiach się nie powtórzyła”. Mówił, że nie jest rozczarowany brakiem konkretnej propozycji ze strony niemieckiej zadośćuczynienia żyjącym ofiarom II wojny światowej, ale to rozczarowanie dało się odczuć. Tusk używał języka, który wcześniej byłby trudny do zaakceptowania przez liberalną inteligencję.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
„Pikit”: Ile oczek, tyle stworów
Materiał Promocyjny
Dodatkowe korzyści dla nowych klientów banku poza ofertą promocyjną?
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Bałkan elektryk
Plus Minus
Ta gra nazywa się soccer
Plus Minus
Leksykon zamordysty
Materiał Promocyjny
Lidl Polska: dbamy o to, aby traktować wszystkich klientów równo
Plus Minus
Ateizm – intronizacja ludzkiej pychy