Bogusław Chrabota: Nie godzę się na hejt wobec Donalda Tuska

Nie sądziłem, że będę musiał pisać taki tekst w demokratycznej Polsce.

Publikacja: 08.09.2023 07:17

Bogusław Chrabota: Nie godzę się na hejt wobec Donalda Tuska

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Po 30 latach wolności, której filary budowały wspólnie wszystkie formacje akceptujące posierpniowy ład konstytucyjny, w tym te, które dziś wyznaczają oś sporu o Polskę, doszliśmy do momentu, kiedy racjonalna debata o polityce została zastąpiona negatywnymi emocjami. I czystym, personalnym hejtem, z którego uczyniono wehikuł kampanii w wyborach parlamentarnych 2023 r.

Jeśliby kto nie wiedział, o czym tu piszę, to wyjaśniam. Nie chodzi o to, że istotne problemy Polaków zastępuje się wydumanym referendum, ale o pozycję w centrum kampanii partii rządzącej osoby Donalda Tuska. O ile referendum to jednak tylko silnik mający napędzić narodowy dygot emocjonalny, o tyle z lidera opozycji spin doktorzy Prawa i Sprawiedliwości uczynili karykaturę. Uosobienie wszelkiego zła w polityce, sprawcę wszystkich polskich nieszczęść, a jego wyeliminowanie z polskiej polityki uznano za remedium na większość narodowych bolączek.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Czy referendum ogłoszone przez PiS ma sens?

Retoryka liderów PiS poszła tak daleko, że protagonistom partii rządzącej wolno powiedzieć o byłym premierze właściwie wszystko; że jest zdrajcą narodu, wrogiem Polski, sprzedawczykiem, eksponentem interesów niemieckich, sprzymierzeńcem Putina itd., itp. Z anten publicznego radia, a w sposób już absolutnie skandaliczny ze strony rządowej telewizji od wielu miesięcy trwa niespotykana dotąd kampania nienawiści wobec lidera PO. Gdyby do niej dodać jeszcze skierowaną osobiście przeciw Tuskowi, liczącą dziesiątki milionów odsłon akcję w internecie, to otrzyma się taki stopień systemowego ataku na indywidualnego człowieka, jakiego w historii Polski nigdy jeszcze nie było. Trudno policzyć terabajty negatywnych impulsów wymierzonych w byłego premiera; możliwe, że ktoś taką statystykę prowadzi, niemniej sprawa przekracza granice ludzkiej wyobraźni. Trudno tego rodzaju agitacji nie uznać za czystą podłość.

Retoryka liderów PiS poszła tak daleko, że protagonistom partii rządzącej wolno powiedzieć o byłym premierze właściwie wszystko; że jest zdrajcą narodu, wrogiem Polski, sprzedawczykiem, eksponentem interesów niemieckich, sprzymierzeńcem Putina itd., itp. 

To rodzaj społecznego zła, które wymyka się elementarnym kategoriom moralnym i którego nie usprawiedliwi żaden argument wyborczy. Myślę, że trudno to też zaakceptować przyzwoitym ludziom, nawet po tamtej, rządowej stronie barykady. Kategoria „przemysłu pogardy”, którą wymyślono przy okazji niesprawiedliwych ataków na śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to przy tym ledwie zauważalna przygrywka. „Zaorywanie” Lecha Wałęsy w związku z zarzutami o agenturalną przeszłość to przy niej też ledwie igraszka. Nawet poziom nienawiści wobec ludzi opozycji w czasach stalinizmu czy potem w stanie wojennym nigdy nie osiągnął takiej intensywności. Nie mam za to wątpliwości, że skala hejtu wobec Donalda Tuska nakręcanego przez ludzi Prawa i Sprawiedliwości przejdzie do historii jako echo propagandy spod znaku Stürmera.

Czytaj więcej

Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego PiS skończyły się konkrety i partia uruchomiła hejt na Tuska?

I dziwię się, że nikt o tym nie krzyczy. Nie apeluje, by sprawcy się opanowali. Gdzie strażnicy moralności z Kościołem katolickim na czele? Gdzie moralne autorytety jego liderów? Czyżby w istocie w Ewangelii, której prawdy głoszą z takim zapałem, było jakieś przyzwolenie na ten poziom niszczenia człowieka? Gdzie liderzy polskiej nauki, profesorowie akademiccy, grona światłych ludzi dobrej woli? Dlaczego nikt nie zaprotestuje? Nie powie „stop” takim praktykom? Czyżbyśmy nie mieli w polskiej historii przypadków, że kampania nienawiści prowadziła do rozlewu krwi? Cicho jakoś z tych okolic. Jedyne, co głośne, to radykalizm grup internetowych hejterów reprezentujących drugą, opozycyjną stronę polityki. To jednak echo innej patologii.

Nie wiem, czym zamknąć ten mój osobisty protest. Jestem świadom swojej, naszej bezradności. Domagam się jednak na tych łamach opamiętania i umiaru, bo nikt mnie nie zwolnił z obowiązku moralnego, by walczyć o rzeczy potrzebne. Bo jeśli nie wpłyniemy na zło, to zło odmieni nas samych. Będziemy je mieli na rękach. Byle nie krew.

Po 30 latach wolności, której filary budowały wspólnie wszystkie formacje akceptujące posierpniowy ład konstytucyjny, w tym te, które dziś wyznaczają oś sporu o Polskę, doszliśmy do momentu, kiedy racjonalna debata o polityce została zastąpiona negatywnymi emocjami. I czystym, personalnym hejtem, z którego uczyniono wehikuł kampanii w wyborach parlamentarnych 2023 r.

Jeśliby kto nie wiedział, o czym tu piszę, to wyjaśniam. Nie chodzi o to, że istotne problemy Polaków zastępuje się wydumanym referendum, ale o pozycję w centrum kampanii partii rządzącej osoby Donalda Tuska. O ile referendum to jednak tylko silnik mający napędzić narodowy dygot emocjonalny, o tyle z lidera opozycji spin doktorzy Prawa i Sprawiedliwości uczynili karykaturę. Uosobienie wszelkiego zła w polityce, sprawcę wszystkich polskich nieszczęść, a jego wyeliminowanie z polskiej polityki uznano za remedium na większość narodowych bolączek.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi
Plus Minus
Przydałaby się czystka