Rok 2023 należy do animowanych adaptacji komiksów. Niedawno „Spider-Man: Poprzez multiwersum” oczarował widzów i krytyków. „Wojownicze żółwie ninja: Zmutowany chaos” pewnie tak wielkiego sukcesu nie odniosą, ale pod względem artystycznym niewiele mu ustępują. Obydwie produkcje odważnie odchodzą od klasycznej animacji komputerowej, tej hiperrealistycznej, lecz przewidywalnej, żeby nie powiedzieć nudnej.

Bo film Jeffa Rowe przypomina chwilami prace impresjonistów. Świat, który podziwiamy na ekranie, jest rozedrgany i rozświetlony tysiącem barwnych plam, a przez to nieco chaotyczny i nieidealny. Sami twórcy przyznają, że zależało im na zerwaniu z dominującym trendem w amerykańskim kinie animowanym od premiery „Toy Story” z 1995 r. „Chcieliśmy, by ten film wyglądał jak seria ożywionych szkiców koncepcyjnych. Próbowaliśmy odtworzyć pasję, z jaką dzieci rysują komiksy”, mówi reżyser.

Czytaj więcej

Filmy na weekend. Nie tylko Barbie i Oppenheimer

Fabularnie „Zmutowany chaos” zaskoczy fanów żółwi. Miejsce Shreddera, etatowego czarnego charakteru serii, zajmuje zmutowana mucha. Mocniej też podkreślono nastoletni wiek bohaterów i ich wyobcowanie, oczekiwania rodziców. To powracający temat współczesnego kina animowanego, obecny również w disnejowskim „Dziwnym świecie” i „Między nami żywiołami” Piksara.

„Wojownicze żółwie ninja” dopiero trafiły do kin, ale już wiadomo, że doczekają się kontynuacji oraz serialu. Co ciekawe, pojawiają się głosy, że powalczą ze „Spider-Manem” o Oscara.