Po kwietniu jest maj. W roku 2005 była to okazja do szczególnego świętowania, jak już wspomnieliśmy, okrągłej rocznicy Pobiedy, czyli końca drugiej wojny światowej. Z całego zalewu publikacji i inicjatyw polityki historycznej, jakie uruchomiła Rosja Putina z tej okazji (...), tu wydobędziemy tylko wywiad prezydenta Federacji dla telewizji niemieckich oraz jego artykuł dla francuskiego „Le Figaro”.
Putin zatytułował ów artykuł „Les leçons de la victoire sur le nazisme” (Lekcje zwycięstwa nad nazizmem). Demokracja, wolność, sprawiedliwość i humanizm – oto cztery wartości, jakie reprezentuje Rosja i broni ich dla „świata cywilizowanego”. Tak przemawia Putin do Francuzów – językiem Woltera oraz „Deklaracji praw człowieka i obywatela”. W czasie drugiej wojny światowej obroniły te wartości przede wszystkim „lud rosyjski” (peuple russe) oraz francuski ruch oporu (résistance), a także generał Charles de Gaulle, którego pomnik Putin miał uroczyście odsłonić w Moskwie cztery dni po publikacji w „Le Figaro”, w święto 9 maja. Przeciwnikiem zaś nie były Niemcy – tylko nazizm, który opanował jakoś ten kraj. Rosja (Związek Sowiecki) i Francja mogły wspólnie zdławić to zagrożenie swoim sojuszem. Niestety, na Zachodzie wybrano politykę zaspokajania agresora. Stąd wyniknął w 1938 roku pakt w Monachium, sankcjonujący rozbiór Czechosłowacji. Kierownictwo sowieckie zostało zmuszone przez ten układ zachodnich mocarstw z Hitlerem do poszukiwania wyjścia z izolacji – i stąd z kolei wyniknął pakt Ribbentrop-Mołotow.
Putin jeszcze wtedy szerzej nie usprawiedliwiał tego dyplomatycznego posunięcia Stalina, niemniej z oburzeniem napiętnował wysuwane w roku 2005 żądania krajów bałtyckich, ofiar paktu z 23 sierpnia 1939 roku, by Rosja „pokajała się” za jego skutki. Swoim francuskim czytelnikom wskazał te właśnie kraje, Litwę, Łotwę i Estonię, jako kolaborantów Hitlera i ośrodki rehabilitacji SS. Jak zaradzić niebezpieczeństwu nazizmu, odradzającemu się najwidoczniej w tych właśnie miejscach, na owych zachodnich peryferiach niedawnego Związku Sowieckiego? Putin podaje prostą receptę: przywrócić poszerzony o Francję porządek jałtański, to jest porozumienie mocarstw dźwigających na swoich barkach ciężar odpowiedzialności za światowy ład. One tego ładu (w domyśle: zagrożonego przez owe małe wschodnioeuropejskie niestabilne państewka) powinny pilnować. Niestety, po Jałcie nastąpił zwrot w stronę geopolitycznej rywalizacji między supermocarstwami, czyli Moskwą i Waszyngtonem. Teraz trzeba odnowić tę współpracę wielkich, ale w nowej konfiguracji: z Rosją, Francją i odrodzonymi Niemcami. Ameryka gdzieś tutaj znika jako partner. Jedynie dzięki strategicznej współpracy trzech wymienionych mocarstw można zbudować nową i bezpieczną Wielką Europę (to, dodajmy, hasło generała de Gaulle’a z czasu jego wizyty w Moskwie w 1967 roku) – nie tylko od Atlantyku do Uralu, ale do Pacyfiku.
Czytaj więcej
Życie czytelnicze prowadzę głównie wśród szeroko pojętej klasyki i zawsze znajduję w niej coś nowego.
Ofiary wojny: Rosja i Niemcy
Spójrzmy zatem, jaką wizję historii przedstawił Putin w sześćdziesiątą rocznicę zakończenia wojny drugiemu partnerowi tej współpracy. W obszernym wywiadzie dla niemieckich telewizji ARD i ZDF 6 maja 2005 roku wybrzmiały tezy rzeczywiście odkrywcze. Już w odpowiedzi na otwierające wywiad pytanie o to, co dla prezydenta Rosji znaczy dzień 9 maja 1945 roku, pada nader interesująca odpowiedź. Putin mówi, że ta data to przede wszystkim „pamięć o ofiarach, jakie poniosła Rosja, nasz naród”, ale także narody całej Europy. Wymienia jednak tylko jeszcze jeden obok Rosji naród – ofiarę drugiej wojny: Niemców. Nie Żydów, nie Polaków, Ukraińców czy Białorusinów (o żadnym z tych narodów nie ma najmniejszej wzmianki w czasie wywiadu). Są tutaj dwie tylko ofiary wojny: Rosjanie i Niemcy.