Rzym nie jest obojętny” – autobus oblepiony tym wyznaniem-wezwaniem był pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem po wyjściu z Muzeów Watykańskich. Powyższy slogan uzupełniał kolaż zdjęć, na których marmurowe dłonie antycznych posągów umieszczały określone odpadki we właściwych pojemnikach. Nie było na nich widać, które konkretnie posągi wykazują się tak daleko posuniętą świadomością ekologiczną – na podstawie samych kończyn nie dało się określić, czy robią to święci męczennicy czy może jednak rzymscy cesarze. To niedopowiedzenie było zapewne świadome. Podobnie jak eklezjalne nawiązanie w samym haśle kampanii promującej sortowanie śmieci – „Roma non è indifferente”. Religijny indyferentyzm, postawa zobojętnienia wobec spraw wiary, przekonanie, że wszystkie religie, postawy czy poglądy są sobie równe, było przez wiele wieków jednym z najmocniej piętnowanych przez Kościół rzymskokatolicki zjawisk życia społecznego.
Może gdyby nie fakt, że przez poprzednie kilka godzin przebywałem wśród przytłaczających „artefaktów nieobojętności” – chyba największego na świecie stężenia dzieł religijnych na metr kwadratowy – nie zrobiłby na mnie tamten autobus specjalnego wrażenia. Ale w tamtej chwili po raz pierwszy na dobrą sprawę dotarło do mnie, jak potężny jest religijny ładunek obecny w ekologii. Eschatologiczna intuicja – poczucie nadciągania końca świata, ostatecznego sądu, na którym wyciągnięte zostaną na wierzch wszystkie grzechy, jakich dopuściliśmy się wobec planety, czy wreszcie nawoływanie do zielonej pokuty.
Ślad węglowy ciągnie się za nami dokładnie na wzór „ciemnej smugi grzechu”, następstwa nieposłuszeństwa pierwszych ludzi w raju. Kilka dni później papież Franciszek zlecił przebudowę kościelnej rezydencji w Castel Gandolfo na „Centrum edukacji ekologicznej”. Wykonując w ten sposób kolejny już z długiej serii gestów pełniących rolę hołdu lennego wobec nowej wiary.
Zielona religia jest dziś jedyną, która nie ma ochoty na ekumeniczny dialog, wprost wzywa do tego, by nie ważyć się wobec niej na obojętność. Śmiertelnie serio traktuje pojęcia grzechu i pokuty, wzywa do ascezy, która swoim radykalizmem byłaby w stanie wpędzić w kompleksy twórców najbardziej surowych klasztornych reguł. Na czym polega jej siła, gdzie tkwią źródła tej szalonej pewności siebie? I co ważniejsze – kim jest czczony w niej bóg?
Czytaj więcej
Najgłośniej o konieczności uchronienia małoletnich od tortury konfesjonału gardłują ci, którzy chcieliby im zapewnić jak najkrótszą ścieżkę do zmiany płci.