Resort planuje kary do trzech lat za zwyczajne znęcanie się czy zabicie, a do pięciu za zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem. A dodatkowo nawiązka w wysokości od tysiąca do 100 tysięcy złotych. Jednym słowem zwierzęta będą, jeśli ustawa przejdzie, a zapewne tak, lepiej chronione.
Nie mam nic przeciwko temu. Zwierzęta – moje poglądy są w tej sprawie niezmienne – nie mają wprawdzie praw, bo nie są osobami, ale ludzie jako podmioty moralne mają wobec nich pewne obowiązki, a okrucieństwo niszczy także naszą osobowość. Ochrona zwierząt jest więc czymś absolutnie oczywistym. Tyle że wydawać by się mogło, że konserwatywna i chrześcijańska partia, za jaką chce uchodzić Prawo i Sprawiedliwość (o Solidarnej Polsce, która rządzi obecnie w Ministerstwie Sprawiedliwości, nie wspominając), mogłaby z równą pasją zatroszczyć się o obronę praw ludzi, a nie tylko zwierząt.