Rz: Oglądałem przez kilkanaście minut pański trening na AWF. Zastanawiałem się, czy musi pan jeszcze ćwiczyć, ale trener Henryk Olszewski zrobił mi wykład, z którego wynikało, że to konieczność. Nie powtórzę jego słów, bojąc się, że czegoś nie zrozumiałem i na pewno przeinaczę. Jestem jednak pod wrażeniem pańskiej szybkości w kole i na bieżni.
Lepiej bywało. Ale jak na faceta, który lada dzień kończy 35 lat, nie jest jeszcze najgorzej. Tyle że ja nie jestem postrzegany jako zwykły 35-latek, tylko ktoś, o kim wiele osób myśli, że skoro zdobyłem dwa złote medale olimpijskie, to czas dla mnie stanął w miejscu. Niestety, nie stanął. Spośród moich rywali z igrzysk olimpijskich w Atenach nie spotykam już nikogo. Z Pekinu też nie. Idą młodzi, są coraz lepsi i i ja już ich nie dogonię, a zajmowanie dziesiątego miejsca mnie nie bawi. Dlatego już wcześniej podjąłem decyzję, że na igrzyskach w Rio de Janeiro kończę karierę sportową. Nic tej decyzji nie zmieni.