I – co należy podkreślić – dzieje się to 35 lat od wydarzeń sierpniowych, w medium, którego redaktorem naczelnym jest emblematyczna postać dawnej opozycji.
Oto Ewa Siedlecka na łamach „Gazety Wyborczej", chcąc dołożyć pewnej partii centroprawicowej, zajęła się projektem konstytucji tego ugrupowania z roku 2010. Wśród wielu zarzutów pojawia się i ten: „Znika pojęcie sprawiedliwości społecznej, zastępuje ją »solidarność«".
Znamienne, że Siedlecka stosuje w tym przypadku cudzysłów – jakby chciała zasugerować, że mamy tu do czynienia z zawłaszczeniem świętości, do której dziś prawo mają wyłącznie Polacy przytakujący „Wyborczej". Problem jednak polega na tym, że dla nich solidarność jest słowem może i pięknym, ale z pewnością do niczego niezobowiązującym, a zatem – pozbawionym przełożenia na twardą, codzienną rzeczywistość.