Chwaliłam się już uprzednio, że mam dwa wyuczone zawody: politologa i pedagoga od dzieci specjalnej troski. W tej pierwszej dziedzinie specjalizowałam się w sowietologii , a w tej drugiej w dzieciach społecznie nieprzystosowanych. Uważam, że to rzadkie połączenie daje mi szczególną zdolność interpretowania pewnych zjawisk politycznych (gdyby to był e-mail, to wstawiłabym tu uśmiechnięto-wykrzywioną buźkę).
Ponieważ nie uważam, żeby nie było różnicy między płciami, dodam, że te społecznie nieprzystosowane dzieci są zazwyczaj chłopcami, którzy wyrastają na społecznie nieprzystosowanych panów. Dlaczego tak jest – nie wiem. Niewykluczone, że tak jest w coraz mniejszym stopniu, w miarę jak entuzjaści próbują zacierać te istotne – moim zdaniem – różnice.