Odbyła się pod tradycyjnym patronatem prezydenta Polski i nieoczekiwanym patronatem występującego w bezpośrednim sąsiedztwie Akademii prezydenta USA. Publiczność festiwalowa, kłębiąca się w salach teatralnych Akademii, wypadła, niestety, blado w stosunku do widzów zgromadzonych na pl. Krasińskich. Tamci drudzy nie dość, że mieli znakomitą klimatyzację, to sądząc po niewymuszonych przez nikogo reakcjach na słowa amerykańskiego przywódcy, sprawiali wrażenie poliglotów, którzy po przejściu na emeryturę poświęcili się wyłącznie nauce języków obcych. Tablice zarówno z przemówieniem prezydenta, jak i z jego tłumaczeniami były bowiem prawie niewidoczne.