Trochę to przypomina wyścigi Formuły 1. Od trzech sezonów jakby powtarzamy okrążenia po dobrze znanym torze. Zawodnicy są wciąż ci sami, nikt nie ginie jak w „Grze o tron”. Obijają się, raz z przodu jest jeden, raz drugi. Wciąż czekamy na moment, kiedy w końcu ktoś definitywnie wypadnie z toru z powodu własnej brawury czy wypchnięty przez rywali.
Odpowiednikiem ryczących silników w F1 i falującego od wysokiej temperatury powietrza są fontanny wulgarnych inwektyw wylatujące z ust rodziny Royów oraz wzajemne złośliwości w najbardziej stresujących chwilach, a dotyczące najwstydliwszych życiowych historii. To przecież rodzina – znają się na wylot i wiedzą, jak ukłuć. I są też podkładane sobie wzajemnie świnie – ojciec, budowniczy rodowej potęgi, stawia przeszkody dzieciom, dzieci knują przeciwko ojcu (po trzecim sezonie zjednoczone przeciwko seniorowi).